Kremlowskie sny o potędze

Obchody Dnia Zwycięstwa pokazują, jak mocno kryzys, zachodnie sankcje i ceny ropy uderzyły w gospodarkę Rosji.

Aktualizacja: 10.05.2016 07:07 Publikacja: 09.05.2016 19:50

Pierwszy raz na placu Czerwonym – oddziały kursantek szkół wojskowych

Pierwszy raz na placu Czerwonym – oddziały kursantek szkół wojskowych

Foto: AFP

Na poniedziałkową paradę oficjalnie wydano cztery razy mniej niż na zeszłoroczną. Jednocześnie rozpoczęło się zmniejszanie budżetu na rosyjskie zbrojenia – pierwszy raz od ośmiu lat.

Największe święto odbyło się na pl. Czerwonym w 2014 r., dwa miesiące po aneksji Krymu i w trakcie konfliktu w Donbasie. Rok później, choć Rosja obchodziła 70-lecie zwycięstwa w wojnie, ówczesna parada była mniejsza niż w szczytowym roku agresji na Ukrainę.

Obecnie ilość żołnierzy, którzy przeszli i maszyn, które przejechały lub przeleciały przed trybunami, zmniejszono o 1/3 w stosunku do zeszłego roku.

Na pl. Czerwonym widać było skutki kryzysu, w którym pogrążyła się Rosja z powodu niskich cen surowców. W zeszłym roku rosyjska gospodarka odnotowała spadek o 3,7 proc. – pierwszy raz od dziesięciolecia.

Prognozy na ten rok mówią o 1-proc. spadku. Zmusiło to Kreml do zmniejszenia budżetu na zbrojenia. Na razie tylko o 5 proc., ale prezydent Putin wcześniej ostrzegł przedstawicieli zbrojeniówki, że w następnych latach państwowe zamówienia będą już tylko maleć.

– Kryzys rosyjskiej gospodarki rozpoczął się jeszcze w latach 2012 – 2013. Do tego dołączyły się zachodnie sankcje. Spowodowało to cięcia budżetowe w resorcie obrony – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Andriej Suzdalcew z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie.

Świętu towarzyszyło dojmujące poczucie osamotnienia Kremla. Z zagranicznych liderów na pl. Czerwonym był tylko jeden – prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew. Nawet przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenko pozostał w domu. Rok temu w przemarszu na pl. Czerwonym uczestniczyły oddziały wojskowe dziewięciu państw (m.in. Indii i Armenii). W tym roku nie było żadnych gości z zagranicy.

Zamiast coraz mniejszej parady od dwóch lat Kreml propaguje na 9 maja społeczne marsze o nazwie „Nieśmiertelny pułk". Akcja rozpoczęła się cztery lata temu jako spontaniczny marsz mieszkańców syberyjskiego Tomska. Ich uczestnicy niosą portrety krewnych, którzy brali udział w wojnie. Od 2015 r. organizację marszów przejęła państwowa biurokracja i rządząca partia Jedna Rosja. Na ulice rosyjskich miast wyprowadzono wtedy ponad 12 mln ludzi. W tym roku miało ich być aż 24 mln. W obu marszach brał udział prezydent Putin, niosąc portret swojego ojca.

– Zaczęło dochodzić do absurdów. Urzędnicy zmuszają ludzi do chodzenia z portretami i grożą różnego rodzaju problemami. Wszystko, do czego biorą się władze, staje się częścią propagandy i ideologii putinowskiego reżimu – mówi „Rzeczpospolitej" Siergiej Mitrochin, przewodniczący opozycyjnej partii Jabłoko.

Jednocześnie urzędowo tępiona jest podobna akcja „Nieśmiertelny barak", która ma upamiętnić ofiary komunistycznych rządów. – Reżim Putina zajmuje się wybielaniem epoki sowieckiej – twierdzi były radziecki dysydent Lew Ponomariow.

Na poniedziałkową paradę oficjalnie wydano cztery razy mniej niż na zeszłoroczną. Jednocześnie rozpoczęło się zmniejszanie budżetu na rosyjskie zbrojenia – pierwszy raz od ośmiu lat.

Największe święto odbyło się na pl. Czerwonym w 2014 r., dwa miesiące po aneksji Krymu i w trakcie konfliktu w Donbasie. Rok później, choć Rosja obchodziła 70-lecie zwycięstwa w wojnie, ówczesna parada była mniejsza niż w szczytowym roku agresji na Ukrainę.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787