Decydują Holendrzy

Środowe referendum dotyczy porozumienia UE z Ukrainą. Jego negatywne skutki są trudne do oceny.

Aktualizacja: 06.04.2016 10:17 Publikacja: 05.04.2016 18:59

Przeciwnicy umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą z Partii Socjalistycznej w czasie kampanii referendaln

Przeciwnicy umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą z Partii Socjalistycznej w czasie kampanii referendalnej

Foto: AFP

Ostatnie sondaże mówiły o niewielkiej przewadze przeciwników (55 proc.) ratyfikacji porozumienia UE–Ukraina. Weszło ono w życie z początkiem tego roku, mimo iż Holendrzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Umowa stowarzyszeniowa ma burzliwą historię. Miał ją podpisać w imieniu Ukrainy prezydent Wiktor Janukowycz w listopadzie 2014 roku, ale w ostatniej chwili zrezygnował, co doprowadziło do Majdanu i wojny w Donbasie. Podpisały ją już nowe, majdanowe władze w Kijowie.

Trudna sytuacja

Holandia jest jedynym krajem Unii, który nie zamknął jeszcze całej procedury. Obie izby parlamentu głosowały już "za", lecz rząd nie przekazał jeszcze do Brukseli dokumentów ratyfikacyjnych. Czeka na wynik referendum. Zgodnie z obowiązującym od ubiegłego roku prawem obywatele mogą zażądać plebiscytu, nawet w sytuacji gdy parlament uchwalił już kwestionowane akty prawne.

Samo referendum jest ważne, jeżeli uczestniczy w nim 30 proc. uprawnionych do głosowania. Tak zapewne będzie. Wprawdzie wynik referendum nie ma mocy wiążącej, jednak w sprawie porozumienia z Ukrainą większość ugrupowań zasiadających w parlamencie domaga się jego respektowania. Stawia to rząd w trudnej sytuacji. Nie jest wprawdzie zobowiązany wstrzymać się z ratyfikacją porozumienia, ale musi się liczyć z konsekwencjami takiego kroku w parlamencie.

Zły czas na plebiscyt?

Może to oznaczać poważne kłopoty dla UE. Jean-Claude Juncker ostrzegał już dawno, że jeżeli Holendrzy zagłosują na „nie", Europie grozi destabilizacja. – UE ma problem w postaci coraz silniejszych tendencji szukania rozwiązań narodowych. I to w chwili, gdy mierzy się z najważniejszym wyzwaniami, np. kryzysem imigracyjnym. Do tego dochodzi groźba Brexitu i nadal nierozwiązane problemy strefy euro. W takiej sytuacji kolejny problem w postaci negatywnego wyniku referendum w Holandii byłby dla UE rzeczą wysoce szkodliwą – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Ulrike Guerot z European Council on Foreign Relations.

Nie brak też obaw, że odrzucenie porozumienia z Ukrainą może przysporzyć nieco głosów zwolennikom Brexitu w czasie czerwcowego referendum w Wielkiej Brytanii. W Holandii mają tego pełną świadomość. – To referendum może i dotyczy Ukrainy, ale przede wszystkim tego, czy chcemy więcej czy mniej UE – mówi Geert Wilders, szef ksenofobicznej i eurosceptycznej Partii Wolnościowej, wyrastającej na główną siłę polityczną w Holandii. Thierry Baudet, jeden z inicjatorów referendum głosi, że Ukraina jest symbolem wszystkiego co złe w UE.

Przy tym nie chodzi o zestrzelenie w lipcu 2014 roku malezyjskiego boeinga nad Donbasem, w wyniku czego zginęło 196 obywateli Holandii.

– Sprawa ta nie odgrywała większej roli w kampanii przed referendum – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Mariner Wiersma, ekspert holenderskiego think tanku Clingendael. Jego zdaniem spodziewany negatywny wynik referendum może świadczyć o tym, iż obywatele są zaniepokojeni zjawiskami korupcji na Ukrainie oraz że obawiają się także, że porozumienie otwiera Ukrainie drogę do UE, czego nie chcą. Nie bez znaczenia jest rosnący eurosceptycyzm oraz chęć zamanifestowania sprzeciwu wobec polityki rządu.

Holendrzy nie są gorącymi zwolennikami UE, o czym dali znać już w 2005 roku, gdy odrzucili projekt konstytucji UE.

Co zrobi premier?

Premier Mark Rutte namawiał do głosowania za ratyfikacją porozumienia, podkreślając, że więzi Ukrainy z UE przyczynią się do wzmocnienia demokracji w tym kraju oraz ułatwią wyjście z zapaści gospodarczej. Nikt nie jest w stanie powiedzieć dzisiaj, jakie jest wyjście z sytuacji, jeżeli mimo prawdopodobnie negatywnego wyniku referendum rząd nie zdecyduje się na ratyfikację. W grę wchodzi zmiana postanowień porozumienia, co jednak niesie ze sobą ryzyko uruchomienia po raz kolejny procedur ratyfikacyjnych we wszystkich krajach UE. Byłaby to pokusa dla niektórych krajów, aby zmienić zdanie w sprawie Ukrainy.

W takiej sytuacji nie ma też mowy o wprowadzeniu przez UE ułatwień wizowych dla obywateli Ukrainy, co wymaga zgody wszystkich stolic krajów członkowskich.

Kijów odpowiada za wizerunek Ukrainy

Rozmowa | Ludmiła Kozłowska, szefowa fundacji Otwarty Dialog i Centrum Ukraiński Świat

Rz: Holendrzy decydują, czy poprzeć umowę stowarzyszeniową UE–Ukraina. Jakie to ma znaczenie dla Ukraińców?

Ludmiła Kozłowska: Holandia jest małym krajem, ale bardzo ważnym graczem w UE. Negatywna decyzja będzie ciosem dla tej części ukraińskiego społeczeństwa, która wierzy, że Ukraina jest potrzebna Unii Europejskiej. Taka decyzja będzie wodą na młyn rosyjskiej propagandy, która bardzo mocno uaktywniła się w Holandii. Dla Ukrainy będzie to oznaczało krok wstecz na drodze ku integracji europejskiej oraz zwiększenie ryzyka destabilizacji sytuacji w kraju.

A czy to nie jest tak, że argumentów rosyjskiej propagandzie dostarczają ukraińscy politycy, którzy swoimi działaniami kompromitują się na arenie międzynarodowej?

Oczywiście, że władze w Kijowie ponoszą odpowiedzialność za wizerunek Ukrainy na świecie. Poroszenko mianował prokuratora generalnego (zdymisjonowany kilka dni temu – przyp. red.), który wcale nie ścigał skorumpowanych elit poprzedniego obozu rządzącego. Co więcej, niektórym z nich pomagał uniknąć odpowiedzialności.

Sytuację pogarsza niezdolność ukraińskiego rządu do przeprowadzania reform oraz premier Jaceniuk, który zajmuje się załatwianiem wyłącznie prywatnych interesów. Do dziś nie przeprowadzono reform w systemie sądownictwa oraz organów ścigania. Już po rewolucji na Majdanie w gabinetach ukraińskich prokuratorów znaleziono ponad 500 tys. dolarów łapówek.

Czy sytuacja w Kijowie nie odstrasza partnerów Ukrainy na Zachodzie?

Dla zachodnich partnerów oraz inwestorów w obecnym stanie Ukraina nie jest równoprawnym partnerem. Wszyscy są znudzeni tematem Ukrainy. Z jednej strony Europa ma ogromną liczbę własnych problemów, przede wszystkich z uchodźcami. Popularność zyskują skrajnie lewicowe i prawicowe ugrupowania, co grozi destabilizacją sytuacji w UE. Z drugiej strony Bruksela powinna zdawać sobie sprawę z tego, jakim zagrożeniem dla Europy będzie zdestabilizowana Ukraina.

— rozmawiał Rusłan Szoszyn

Ostatnie sondaże mówiły o niewielkiej przewadze przeciwników (55 proc.) ratyfikacji porozumienia UE–Ukraina. Weszło ono w życie z początkiem tego roku, mimo iż Holendrzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Umowa stowarzyszeniowa ma burzliwą historię. Miał ją podpisać w imieniu Ukrainy prezydent Wiktor Janukowycz w listopadzie 2014 roku, ale w ostatniej chwili zrezygnował, co doprowadziło do Majdanu i wojny w Donbasie. Podpisały ją już nowe, majdanowe władze w Kijowie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786