Petersburg: życie w cieniu zamachu

Przygnębienie, chaos i rosnące poczucie wspólnoty.

Publikacja: 03.04.2017 22:49

Petersburski trolejbus

Petersburski trolejbus

Foto: vkontakte.ru

„Jadę na południe, mogę zabrać kogoś po drodze" - takie informacje zapełniły sieci społecznościowe w Petersburgu.

Z powodu zamknięcia po zamachu terrorystycznym całej sieci metra na kilkanaście godzin, w poniedziałek nad 4-milionową metropolią zawisło widmo komunikacyjnej katastrofy. Pierwsi zaczęli działać właściciele prywatnych samochodów, oferując podwiezienie za darmo.

W Twitterze błyskawicznie powstał hasztag #domoj (#dodomu) – łączący tych co chcieli jechać a nie mieli czym, z tymi którzy mieli samochody. Ale stał się tak popularny, że w ciągu kilku godzin zatkały się wszystkie popularne serwisy internetowe, m.in. Yandex. Późnym popołudniem dołączyli do nich taksówkarze z przedsiębiorstwa, którego właścicielem jest miasto, a potem również petersburski Uber.

Do problemów komunikacyjnych dołączyły łącznościowe. Z powodu obciążenia sieci oraz jej częściowego zagłuszania w centrum przez służby specjalne po godzinie od zamachu wysiadła łączność komórkowa. Przestały też działać wszystkie petersburskie serwisy informacyjne.

Władze miasta próbowały ratować sytuację wysyłając dodatkowe 150 autobusów na trasy równoległe do metra – i znosząc opłaty za bilety. Ale zamknięcie centrum Petersburga z powodu akcji ratunkowej doprowadziło do gigantycznych korków. W rezultacie większość mieszkańców musiała poruszać się na piechotę.

„Zmuszonych do spacerowania okazało się tylu, że wielu z nich zaczęło podśmiewać się iż przypomina to „najlepsze czasy demonstracji" (przełomu lat 80. i 90.-red.)" - napisał jeden z nich na Twitterze. - Metro nie działa, żona pojechała autobusem po wnuczkę, a ja idę na piechotę, bo autobusy zapchane. Ludzie są chmurni, ale nie załamani. Nikt nie mówi, że nic się nie stało, bo stało się. Ale Petersburg nie takie rzeczy już przeżył – powiedziała dziennikarzom przez telefon miejscowy historyk Lew Lurie.

Po decyzji miejskich władz o bezpłatnych przejazdach autobusami i takiej samej taksówkarzy, również właściciel „okejek" (autobusów kursujących do miejscowości podpetersburskich) znieśli opłaty. Część stacji benzynowych na skraju miasta oferowała paliwo za darmo. Zarówno w centrum, jak i na przedmieściach kawiarnie i „zabiegałowki" (niewielkie jadalnie, w których nie ma krzeseł a spożywa się przy stołach na stojąco) proponowały kawę za darmo zmęczonym mieszkańcom szukającym drogi do domu.

- Cóż, przywykajcie wszyscy. Innego życia już nie będzie. Zamachy terrorystyczne są takim samym znakiem XXI wieku, jak i nasze współczesne przedmioty codziennego użytku – stwierdził kontrowersyjny dziennikarz z Petersburga Aleksandr Niewzorow.

- Zgadzam się z merem Londynu, który po ostatnich zamachach powiedział, że żyć w wielkim, wielomilionowym mieście oznacza ryzykować – powiedział z kolei Lurie.

„Jadę na południe, mogę zabrać kogoś po drodze" - takie informacje zapełniły sieci społecznościowe w Petersburgu.

Z powodu zamknięcia po zamachu terrorystycznym całej sieci metra na kilkanaście godzin, w poniedziałek nad 4-milionową metropolią zawisło widmo komunikacyjnej katastrofy. Pierwsi zaczęli działać właściciele prywatnych samochodów, oferując podwiezienie za darmo.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788