– Na krzyżach nagrobnych są daty urodzenia i śmierci, ale o miejscu ostatniej walki mówi się półgłosem i to jedynie wśród najbliższych – opisuje pogrzeby rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli w Syrii, petersburski portal informacyjny Fontanka.
Oficjalnie rosyjski resort obrony twierdzi, że w trakcie operacji syryjskiej zginęło pięciu żołnierzy. Portal, powołując się na tajne dokumenty, podaje, że ofiar było co najmniej kilkadziesiąt, a na terenie Syrii obecnie walczy około 400 Rosjan. Co prawda są to byli wojskowi, którzy należą do tak zwanej prywatnej organizacji militarnej CzWK Wagner. Fontanka podaje, że na czele tej organizacji stoi Dmitrij Utkin, podpułkownik rezerwy rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) noszący pseudonim Wagner.
Problem polega na tym, że działalność takiego typu organizacji w Rosji jest zakazana, a różnego rodzaju najemnictwo w świetle rosyjskiego prawa jest karane wieloletnim pozbawieniem wolności. Tymczasem petersburski portal donosi, że istnieją podpisane przez Władimira Putina dokumenty, które potwierdzają powiązania tej organizacji z Kremlem. Chodzi o wysokie odznaczenia państwowe, które zgodnie z decyzją rosyjskiego prezydenta otrzymują członkowie CzWK Wagner. Wielu z nich dostało ordery już pośmiertnie.
Za zgodą Kremla
– Bez zgody rosyjskich władz istnienie takiej organizacji nie byłoby możliwe. Prywatne firmy wojskowe funkcjonują także w USA i Wielkiej Brytanii, lecz kraje te ponoszą odpowiedzialność za ich działalność. Z kolei Moskwa chce przeprowadzać tajne operacje rękoma takich organizacji i nie ponosić za to żadnej odpowiedzialności – mówi „Rz" rosyjski ekspert wojskowy Aleksandr Golc.
Punkt szkoleniowy Wagnera działa w miejscowości Molkino w Kraju Krasnodarskim na południu Rosji. Miejsce to nie jest przypadkowe, gdyż znajduje się tam baza 10. brygady oddziału do zadań specjalnych GRU. Po krótkim okresie szkoleniowym najemników wysyłano do najgorętszych punktów w Syrii.