Jak wynika z pierwszych ocen wyników wyborów do trzech lokalnych parlamentów, kierowana przez Angelę Merkel CDU poniosła pewne straty. Największe w Badenii-Wirtembergii, gdzie w porównaniu z poprzednimi wyborami straciła ponad 12 punktów procentowych. Straty w Nadrenii-Palatynacie oraz Saksonii-Anhalt wyniosły zaledwie ok. 3 punktów.
Jeszcze większe zanotowała SPD. Zyskali nieco Zieloni, ale przede wszystkim Alternatywa dla Niemiec (AfD).
O wielkiej klęsce polityki Angeli Merkel w najważniejszej sprawie, jaką jest kryzys imigracyjny, nie sposób mówić. Wyniki wyborów są jednak poważnym ostrzeżeniem przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu. Pani Merkel nie czyni tajemnicy, że chciałaby zdobyć mandat wyborców po raz czwarty.
Czas Alternatywy dla Niemiec
Jak było do przewidzenia, największym wygranym niedzielnych wyborów jest nowe ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec (AfD). Jest to w pewnym sensie partia będąca polityczną emanacją powstałego w Dreźnie ruchu Pegida, czyli Patriotycznych Europejczyków przeciwko Islamizacji Zachodu. Wiece, marsze i protesty Pegidy przeciwko polityce imigracyjnej kanclerz Angeli Merkel zradykalizowały początkowo jedynie eurosceptyczną Alternatywę dla Niemiec na tyle, że stała się największą partią niemieckiej skrajnej prawicy. I to tak radykalnymi hasłami jak rozważania na temat konieczności strzelania do imigrantów na granicach, gdyby starali się je przekroczyć nielegalnie. AfD nie miała przy tym żadnych problemów, aby w niedzielnych wyborach pokonać próg wyborczy w trzech landach: Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie i Saksonii-Anhalt. W tym ostatnim landzie stała się drugą po CDU siłą polityczną. Głosował tam na AfD co czwarty mieszkaniec landu.
To najlepszy dowód, że partia ma szanse, aby wedrzeć się do Bundestagu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. I to zaledwie w cztery lata od swego powstania. Ugrupowania o takim profilu w powojennej historii Niemiec w Bundestagu jeszcze nie było.