78-letni aktor, dwukrotny laureat Oscara (za role pierwszoplanowe w filmach „Sprawa Kramerów" i „Rain Man"), wystąpił w programie amerykańskiej telewizji PBS „Odnajdywanie swoich korzeni". Kamera zarejestrowała jego niezwykle silne emocje, z płaczem włącznie, gdy prowadzący wspomniał o tragicznych losach jego dziadka po mieczu.
Dzięki autorom programu Dustin Hoffman dowiedział się, że jego dziadek Frank Hoffman został zamordowany przez radziecką bezpiekę CzeKa w 1921 roku na terenie dzisiejszej Ukrainy. Zdecydował się pojechać do Białej Cerkwi mimo że wcześniej wyemigrował do USA, po to by ratować swoich rodziców, pradziadków Dustina. Stali się oni, jak piszą media amerykańskie i izraelskie, ofiarami antysemickich pogromów w młodziutkim państwie bolszewików.
Dziadek po pojawieniu się w Białej Cerkwi został aresztowany, a potem w niejasnych okolicznościach ślad po nim zaginął. Bolszewicy zabili także pradziadka. Prababcia aktora Libba została aresztowana pod zarzutem próby przekupienia funkcjonariusza bezpieki.
Potem trafiła do łagru – gazeta amerykańskich Żydów „Forward" nazywa go obozem koncentracyjnym. Jej udało się przeżyć, a nawet potem wyemigrować do Argentyny, skąd w 1930 roku, w wieku 62 lat, pojechała do Stanów Zjednoczonych.
Autorzy programu znaleźli wycinek z „Chicago Tribune" z połowy lat 30. Jest w nim mowa o procesie, który Esther Hoffman, babcia aktora, wytoczyła ZSRR za zabicie jej męża, Franka, który wrócił do Białej Cerkwi, by ratować rodziców. Domagała się odszkodowania w wysokości 151,5 tys. dolarów.