Podczas gdy po stronie republikanów o prawo do reprezentowania partii w wyborach prezydenckich wciąż walczy aż pięciu kandydatów, demokraci jednoczą się wokół Hillary Clinton. W sobotę była sekretarz stanu znokautowała w Karolinie Południowej socjalistę Berniego Sandersa, uzyskując o prawie 50 pkt proc. więcej głosów niż senator z Vermontu.
– Ta kampania przechodzi teraz na szczebel ogólnonarodowy – ogłosiła triumfalnie Clinton.
I rzeczywiście, jeśli wierzyć sondażom, żona Billa Clintona może liczyć na zwycięstwo we wszystkich 11 stanach, w których odbędą się wybory wśród demokratów w nadchodzący superwtorek. Wyjątkiem jest rodzinny Vermont Sandersa.
Pewniak
Osiem lat temu Clinton poniosła klęskę w walce z ówczesnym senatorem Barackiem Obamą o głosy czarnoskórych Amerykanów w Karolinie Południowej. Tym razem odniosła na tym polu niezwykły sukces: 4/5 tej części wyborców stanu oddało głos na nią. To doskonale jej wróży przed superwtorkiem, gdy w głosowaniu weźmie udział przede wszystkim południe USA z dużym odsetkiem ludności afroamerykańskiej.
Clinton od wielu lat głosiła, że nierówności w dochodach w Ameryce mają przede wszystkim podłoże rasowe, podczas gdy Sanders utrzymuje, że ich powodem jest w głównej mierze wadliwy system ekonomiczny. Teraz była szefowa amerykańskiej dyplomacji zbiera tego owoce: do poparcia jej kandydatury szykuje się także wpływowe porozumienie Latynosów w Kongresie. Kolorowi stanowią już blisko 40 proc. ludności USA, ich stanowisko jest więc bardzo ważne.