Ukraina wycenia okupację Krymu na 63 mld dol.

Kijów domaga się od Rosji 63 mld dol. odszkodowania za okupację półwyspu. A co, jeśli Moskwa zapłaci?

Aktualizacja: 26.02.2016 06:10 Publikacja: 24.02.2016 18:06

Ukraina wycenia okupację Krymu na 63 mld dol.

Foto: AFP

Po prawie dwuletniej wojnie z prorosyjskimi separatystami w Donbasie Ukraina postanowiła wypowiedzieć wojnę Moskwie w międzynarodowych instancjach sprawiedliwości. W środę Bloomberg poinformował, że łączna kwota roszczeń Kijowa w pozwach do europejskich sądów arbitrażowych wynosi ponad 63 mld dolarów. Większa część tej kwoty jest związana ze stratami, jakie ukraińska strona poniosła w wyniku rosyjskiej aneksji Krymu.

Kilka miesięcy temu Ministerstwo Sprawiedliwości w Kijowie oszacowało te straty na ponad 37 mld dolarów. Do tego dochodzą jeszcze roszczenia ukraińskiej spółki gazowej Naftohaz, która twierdzi, że Moskwa nie zapłaciła za tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy aż 26 mld dolarów. Spółka będzie domagała się również odszkodowania za straty poniesione z związku z przywłaszczeniem przez rosyjski Gazprom krymskiej spółki gazowej Czornomornaftohaz, która wcześniej należała do Naftohazu. Pretensje do Rosji ma również ukraiński Oshchadbank, który swoje straty w związku z aneksją półwyspu oszacował na pół miliarda dolarów.

Swoich praw Ukraina będzie dochodziła w wielu europejskich sądach, zaczynając od międzynarodowego sądu arbitrażowego w Sztokholmie, a kończąc na Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze.

– Wiele z tych roszczeń jest jeszcze w trakcie przygotowania, ale nie trzeba tego traktować jako kompensację za aneksję Krymu. Ukraina nigdy nie uzna okupacji półwyspu, nawet gdyby te procesy udało się wygrać i otrzymać te pieniądze – mówi „Rz" ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko. – Z moich informacji wynika, że Moskwa nieoficjalnie proponowała dużą kwotę pieniędzy. Kijów miał w zamian zaakceptować, a po jakimś czasie uznać aneksję. Takich propozycji nikt tu nie bierze pod uwagę – konkluduje.

Tymczasem rosyjskie Ministerstwo Finansów pozwało w zeszłym tygodniu Ukrainę do sądu w Londynie (High Court of Justice). Moskwa domaga się od Kijowa zwrotu 3 mld dolarów długu zaciągniętego jeszcze za czasów Janukowycza. W Kijowie twierdzą, że była to łapówka, jaką zbiegły prezydent wziął od Moskwy w zamian za rezygnację z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ale to nie wszystkie roszczenia, jakie Moskwa ma wobec Kijowa. Zeszłego lata Gazprom złożył pozew do międzynarodowego sądu arbitrażowego w Sztokholmie i twierdzi, że Ukraina nie dopłaciła za dostarczony przez Rosję gaz aż 32 mld dolarów.

– Liczby te są wzięte z powietrza i zostały wymyślone jako element propagandowy w odpowiedzi na pretensje Kijowa – mówi „Rz" znany kijowski ekonomista Ołeksandr Ochrimenko. Jego zdaniem, zwracając się do międzynarodowych sądów, Kijów poważnie ryzykuje. – Nie wykluczono, że dług Ukrainy przed Rosją w wysokości 3 mld może zostać unieważniony przez sąd na poczet strat poniesionych przez ukraińską stronę w związku z aneksją Krymu. Wtedy Rosjanie będą mogli powiedzieć, że się rozliczyli – dodaje.

Nawet gdyby Kijów wygrał procesy z Moskwą, musiałby ustawić się w kolejce za byłymi akcjonariuszami rosyjskiego koncernu naftowego Jukos, który został zlikwidowany przez Kreml w latach 2004–2007. W lipcu 2014 roku Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze nakazał Moskwie wypłacić 50 mld dolarów wszystkim poszkodowanym, którzy ucierpieli w wyniku bezprawnego przywłaszczenia majątku spółki przez państwo rosyjskie. Kreml nie przeznaczył na to ani grosza i udziałowcom Jukosu pozostaje jedynie liczyć na zajęcie rosyjskiego majątku za granicą. Udało się to na razie we Francji i w Belgii, ale do odzyskania 50 mld mają przed sobą jeszcze bardzo długą drogę.

Niewykluczone jednak, że roszczenia Ukrainy Moskwa potraktuje inaczej. Rosyjscy eksperci twierdzą, że Kreml powinien wykorzystać to w celach politycznych. – Ukraińscy ministrowie powinni byli poważnie się zastanowić, domagając się odszkodowania za przyjęte przez Rosję aktywa ukraińskich spółek. De facto to oznacza sprzedaż Krymu – mówi „Rz" prof. Andriej Suzdalcew z prestiżowej Moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Na miejscu rosyjskich władz zapłaciłbym część tych pieniędzy i wszystkie pretensje Kijowa dotyczące tak zwanej okupacji Krymu byłyby nieaktualne. Krym w zasadzie był prezentem od Ukraińców. Dobrowolnie wycofali swoich żołnierzy, zabrali stamtąd swoich urzędników. Jaka to okupacja? – twierdzi.

Po prawie dwuletniej wojnie z prorosyjskimi separatystami w Donbasie Ukraina postanowiła wypowiedzieć wojnę Moskwie w międzynarodowych instancjach sprawiedliwości. W środę Bloomberg poinformował, że łączna kwota roszczeń Kijowa w pozwach do europejskich sądów arbitrażowych wynosi ponad 63 mld dolarów. Większa część tej kwoty jest związana ze stratami, jakie ukraińska strona poniosła w wyniku rosyjskiej aneksji Krymu.

Kilka miesięcy temu Ministerstwo Sprawiedliwości w Kijowie oszacowało te straty na ponad 37 mld dolarów. Do tego dochodzą jeszcze roszczenia ukraińskiej spółki gazowej Naftohaz, która twierdzi, że Moskwa nie zapłaciła za tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy aż 26 mld dolarów. Spółka będzie domagała się również odszkodowania za straty poniesione z związku z przywłaszczeniem przez rosyjski Gazprom krymskiej spółki gazowej Czornomornaftohaz, która wcześniej należała do Naftohazu. Pretensje do Rosji ma również ukraiński Oshchadbank, który swoje straty w związku z aneksją półwyspu oszacował na pół miliarda dolarów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782