Jeremy Corbyn wciąż nie może przejść do porządku dziennego nad opublikowanym w ubiegłym tygodniu artykułem bulwarowego dziennika „The Sun". Ujawniono w nim raporty z 1986 i 1987 r. pułkownika Jana Dymica z przynajmniej trzech spotkań z dzisiejszym liderem największej partii opozycyjnej. Czech występował w nich w roli „dyplomaty".
– Byłem wówczas wysokiej rangi urzędnikiem w Ministerstwie Skarbu i wiem, że drugorzędny deputowany, jakim był Corbyn, nie miał dostępu do żadnych istotnych informacji. Nie mógł więc przekazać Czechom i poprzez nich Rosjanom żadnych wartościowych danych – mówi „Rzeczpospolitej" Jonathan Portes, znany ekonomista na King's College London.
To były jednak lata, w których Moskwa starała się podsycić na Zachodzie ruch przeciw rozmieszczeniu amerykańskich rakiet jądrowych średniego zasięgu Pershing i bardzo liczyła na pomoc ruchów lewackich, do których należał wówczas Corbyn. Dymica został zresztą wprowadzony do Corbyna przez Tony'ego Gilberta i Sandrę Hodgson, działaczy jednego z takich ruchów o nazwie Wyzwolenie (Liberation). W czasie jednej z rozmów Corbyn przekazał Czechowi, że brytyjskie służby specjalne szykują obławę przeciwko agentom z NRD działającym na Wyspach.
Niezależnie od tego Corbyn był w latach 80. przywódcą pacyfistycznego stowarzyszenia Labour Action for Peace założonego przez radziecką agentkę Cynthię Roberts (pseudonim Młot), która w 1985 r. musiała schronić się w Pradze.
– Po raz kolejny okazuje się, że Corbyn stawał po stronie tych, którzy chcą zniszczyć wszystko, co jest drogie Wielkiej Brytanii, czy to sympatyzując z terrorystami, czy to wspierając dyktatorskie reżimy, czy to współpracując z tymi, którzy chcą zadać ból brytyjskiemu narodowi – ostrzegł Gavin Williamson, brytyjski sekretarz obrony.