Premier Theresa May w ogóle nie chciała konsultować się w tej sprawie z parlamentem. Została jednak do tego zmuszona wyrokiem Sądu Najwyższego.
Za wnioskiem o rozpoczęcie procesu prowadzącego do Brexitu opowiedziało się aż 494 deputowanych, a tylko 122 było przeciw. Taki wynik może zaskakiwać, skoro przed czerwcowym referendum przynajmniej 2/3 posłów popierało integrację.
Wszystko zmienił jednak wynik głosowania sprzed siedmiu miesięcy. W sytuacji, gdy przytłaczająca większość zwolenników Labour poparło wyjście z Unii, lider tej partii Jeremy Corbyn uznał, że nie będzie blokował „woli ludu". Jego decyzji co prawda przeciwstawiło się 52 deputowanych Labour, a także posłowie Szkockiej Partii Narodowej (SNP), ale to zdecydowanie za mało, aby zablokować ustawę forsowaną przez konserwatywny rząd, który ma większość w Izbie Gmin.
Mimo wszystko deputowani wymusili warunek, że parlament będzie jeszcze raz głosował nad ustawą o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii, gdy już zostaną ustalone warunki w tej sprawie z Brukselą.
Teraz wniosek o rozpoczęcie negocjacji rozwodowych trafi do Izby Lordów, gdzie Torysi większości nie mają. Głosowanie może więc zakończyć się tu niespodzianką.