Prawdziwi rywale odpadli na długo przed wyborami, zastraszani, nękani aresztowaniami. A ci najprawdziwsi, liderzy zdelegalizowanego Bractwa Muzułmańskiego, siedzą w więzieniach z wyrokami dożywocia lub karą śmierci.

Trwające od poniedziałku do środy wybory na prezydenta Egiptu przedłużą władzę Abdel Fataha as-Sisiego, nie wiadomo tylko do kiedy. Sisi stał się najważniejszym człowiekiem w Egipcie – najludniejszego i kulturowo najbardziej wpływowego kraju arabskiego – w 2013 roku, gdy jako dowódca armii obalił prezydenta Mohameda Mursiego. Mursi, islamista z Bractwa Muzułmańskiego, był zwycięzcą wyjątkowych, bo demokratycznych, wyborów, jakie się przytrafiły Egipcjanom po obaleniu długoletniego dyktatora – Hosniego Mubaraka w czasie rewolucji arabskich na początku 2011 roku.

Eksperyment z rządami islamistów nie spodobał się wpływowej armii i elitom gospodarczym. Niektórzy twierdzą, że został przez nie zaplanowany po to, by pokazać Egipcjanom, że ci co się cieszą największą popularnością, czyli Bracia Muzułmanie, nie zapewnią im bezpieczeństwa ani socjalnego, ani militarnego. Liderzy islamistów, uznani za terrorystów, wylądowali za kratami. Bractwo zostało pozbawione majątku. Nie ma jednak przekonujących dowodów na to, że mają coś wspólnego z atakami terrorystycznymi, które wstrząsają Egiptem, przede wszystkim północną częścią półwyspu Synaj.

Biorąc pod uwagę liczbę więźniów i inne represje polityczne, to władza Sisiego jest gorsza od dyktatury Mubaraka, którego obalono pod hasłami demokracji, wolności i sprawiedliwości społecznej. Sisi w 2014 roku zrzucił mundur (był już w stopniu marszałka polnego) i wystartował po raz pierwszy na prezydenta. Wtedy też miał jednego kontrkandydata. Mimo wydłużenia wyborów do trzech dni (teraz od razu ustalono, że tyle potrwają) i ostrej agitacji, frekwencja wyniosła ledwie 47 proc. To poważny problem dla legitymizacji reżimu. Teraz może być nawet niższa, bo straszenie Bractwem Muzułmańskim straciło moc.

– Demokracja to nie jest linia prosta. Każde wybory mają swoje wyzwania. Obecna sytuacja w Egipcie i na całym Bliskim Wschodzie, geopolityczna i w zakresie bezpieczeństwa, wymusza silne przywództwo powiązane z armią. A takim przywódcą jest Sisi i większość Egipcjan zdaje sobie z tego sprawę. Gdyby go nie było, to ludzie szukaliby kogoś o podobnych cechach. Trzeba pamiętać, że wokół Egiptu są państwa upadłe, Libia i Sudan, a także strefa Gazy – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Said Sadek, wyrozumiały dla władz politolog Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze.