Premier Finlandii: Byliśmy częścią imperium Rosji. I się nie boimy

Nie widzę żadnego powodu, aby Rosjanie mieli zająć państwa bałtyckie – mówi Juha Sipilä, premier Finlandii.

Aktualizacja: 16.01.2017 19:27 Publikacja: 15.01.2017 18:06

Juha Sipilä, premier Finlandii

Juha Sipilä, premier Finlandii

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

"Rzeczpospolita": 20 stycznia Donald Trump zostanie prezydentem USA. Prezydent Finlandii ostrzega przed porozumieniem między Ameryką i Rosją ponad głowami Europejczyków. Obawia się pan nowego podziału stref wpływów?

Juha Sipilä, premier Finlandii: Oczywiście ryzyko istnieje. Nie wiemy jeszcze, jaka będzie polityka nowego prezydenta. Po kampanii wyborczej, która przecież była trudna, pozostało wiele niewyjaśnionych kwestii. Ale otwiera się też wiele pozytywnych możliwości. To Rosjanie i Amerykanie mają przecież klucz do zatrzymania wojny w Syrii, obaj prezydenci mogą to zrobić bardzo szybko.

I uratować Baszara Asada?

Nie będę spekulował, jaki będzie ostateczny wynik. Ale możliwość porozumienia jest. Podobnie na Ukrainie. Tu Putin i Trump mogą ruszyć z miejsca proces pokojowy z Mińska, wdrożyć wspólne ustalenia o wiele szybciej niż do tej pory.

Rosja musi jednak otrzymać coś w zamian. Może gwarancję, że Ukraina nigdy nie będzie w NATO, UE?

To będę negocjacje. Do tej pory takich negocjacji nie było, był za to paraliż zarówno między Rosją i USA, jak i między Rosją i Unią. Mam nadzieję, że teraz zacznie się pozytywny proces.

Niedawno spotkał się pan z premierem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Jakie nadzieje pokłada w Trumpie?

To było miesiąc temu. Wówczas dla niego wiele kwestii stało pod znakiem zapytania, zadawał wiele pytań i sugerował, żeby zaczekać.

Finlandia jest bardzo zależna od rosyjskiego rynku. Liczy pan na zniesienie unijnych sankcji?

Nasz eksport do Rosji spadł o połowę. To ogromna cena. Ale Finlandia całkowicie wspiera unijne sankcje, jest dla nich pełne poparcie w fińskim społeczeństwie. Wiemy, że decyzja o zniesieniu tych sankcji może zostać podjęta w Radzie UE tylko wspólnie i bez postępu we wdrażaniu porozumienia z Mińska to nie nastąpi.

Ale jednocześnie ma pan dobre relacje z premierem Rosji, latem do Helsinek przyjeżdża Władimir Putin. Polska nie potrafi prowadzić tak skutecznej dyplomacji, stosunki z Moskwą są zamrożone. Jak z tego wybrnąć?

Nie mogę udzielać żadnych rad Polsce. Jeśli chodzi o Finlandię, to z jednej strony popieramy sankcje, nie zgadzamy się z działaniami Rosji na Morzu Bałtyckim, na Ukrainie i w Syrii. Ale jednocześnie chcemy utrzymywać stały dialog z rosyjskimi władzami. Na poziomie prezydentów on zawsze trwał. Teraz zintensyfikowaliśmy go też na poziomie premierów. Z Dmitrijem Miedwiediewem spotkałem się już dwa razy i będziemy się spotykali od tej pory dwa razy w roku. Jak pojawiają się problemy, zawsze możemy do siebie zadzwonić. To jest bardzo ważne. W UE jest powszechna akceptacja dla takiej polityki.

Kraje bałtyckie obawiają się, że po Gruzji, Ukrainie mogą być następną ofiarą Kremla. To uzasadniona obawa?

Nie sądzę, aby to była realistyczna wizja.

Dlaczego? Moskwa może wykorzystać dużą mniejszość rosyjską, jaka tam żyje.

To są kraje, które należą do NATO. Nie widzę żadnego powodu, aby Rosjanie mieli je zająć.

Mówimy o krajach, które należały do Rosji przez setki lat.

Tak, znamy historię. My też byliśmy częścią rosyjskiego imperium. Ale właśnie dlatego tak ważne jest utrzymywać z Rosją dialog także w sytuacjach kryzysowych, a nawet w szczególności w sytuacjach kryzysowych. Mieć osobiste kontakty, budować zaufanie.

Spytał pan Miedwiediewa, jakie są plany Rosji wobec krajów bałtyckich?

Nie, nie rozmawialiśmy o tym. Ale mówiliśmy o procesie w Mińsku, o sytuacji w Syrii – to był okres intensywnych bombardowań. I mieliśmy odmienne zdanie, w jaki sposób powinno się przywracać pokój w tym kraju. Mamy takie relacje, że możemy mówić bardzo otwarcie: nie, nie zgadzam się! Ale jednocześnie są obszary, w których możemy współpracować. Rozmawialiśmy o kablu, który połączyłby Chiny z Finlandią, i niektórych innych projektach gospodarczych. Powtarzam: podstawą musi być dialog.

Rex Tillerson, przyszły sekretarz stanu twierdzi, że Rosji chodzi przede wszystkim o odzyskanie roli, jaką ZSRR odgrywał na scenie międzynarodowej.

Tak, celem Rosji jest uzyskać większy wpływ w rozwiązywaniu spraw międzynarodowych. I to się im udało, wystarczy przykład Syrii…

Zapowiedział pan, że do końca swojej kadencji za dwa lata Finlandia nie przystąpi do NATO. Chodzi o reakcję Rosji?

Podobnie jak Szwecja uważamy, że status kraju niezaangażowanego najlepiej służy utrzymaniu stabilności w regionie Bałtyku. Jeśli to zmienimy, napięcie wzrośnie. Taka strategia ma u nas bardzo długą tradycję. Ale jednocześnie coraz ściślej współpracujemy ze Szwedami na polu obrony. Także Unia Europejska jest z tego punktu widzenia dla nas bardzo ważna. I choć nie należymy do NATO, utrzymujemy bliską partnerską współpracę z sojuszem i jego krajami członkowskimi – USA, Polską…

Finlandia ma niepisany układ, że w razie zagrożenia Amerykanie przyjdą wam na ratunek?

Sprawa pozostaje otwarta. Jeśli sytuacja w regionie się zmieni, mogą się także zmienić nasze relacje z NATO. To jest w programie obecnego, ale było także w programie przedostatniego rządu.

Finowie byli bardzo dzielni w wojnie 1939–1940 roku, zmusili ZSRR to zawarcia pokoju. Dziś Finlandia też szykuje się do samodzielnego odparcia ataku wroga?

Mało prawdopodobne, aby sama Finlandia została zaatakowana. Ryzyko polega raczej na tym, że zostaniemy wciągnięci do szerszego konfliktu. Sądzę, że jesteśmy lepiej przygotowani niż 75 lat temu. Podjęliśmy poważne inwestycje w systemy obronne, nasze siły powietrzne są teraz silniejsze niż kiedykolwiek. Ale sytuacja zmienia się bardzo szybko. Nowe wyzwania pojawiły się np. w cyberprzestrzeni, również na to musimy być przygotowani. Jesteśmy tu bardzo aktywni także w Unii.

Finlandia obchodzi w tym roku setną rocznicę powstania. To kraj, który kojarzy się ze znakomitą edukacją, ochroną zdrowia, zabezpieczeniami socjalnymi. Tylko czy ten model jest do utrzymania w świecie globalnej konkurencji, wzrostu populizmu, coraz liczniejszych konfliktów zbrojnych?

Jestem pewien, że ten model może przetrwać, ale będziemy musieli bardzo ciężko pracować, aby tak się stało. Musimy przeprowadzić jednocześnie trzy rzeczy: ciąć wydatki państwa, aby ograniczyć deficyt budżetowy, zdynamizować gospodarkę i dokonać głębokich reform strukturalnych. Najważniejsze jest zachowanie równości szans dla wszystkich i znakomitej edukacji – każdy Fin musi mieć prawo do uzyskania nawet tytułu doktora, jeśli tylko ma taką motywację. Naszym kluczowym atutem musi pozostać innowacyjność, lubimy rozwiązywać problemy i Finlandia jest z tego znana.

Z tym chyba nie jest jednak najlepiej: Samsung przejął miejsce Nokii.

Tak, Koreańczycy są tu bardzo mocni. W minionych dziesięciu latach straciliśmy przynajmniej część konkurencyjności, daliśmy się uśpić, nasze życie było zbyt łatwe z powodu stałego, przynajmniej 20-letniego wzrostu, fenomenu Nokii. Nie przeprowadziliśmy też w tym czasie wystarczających reform w edukacji. Ale odzyskamy naszą pozycję, choć już nie w taki sam sposób jak kiedyś. Bardzo szybko rozwijamy komputery wielkiej wydajności, służbę zdrowia. Także w transporcie następują bardzo poważne zmiany. Jeśli w tych wszystkich dziedzinach będziemy prymusami, jeśli Finlandia będzie miejscem testowania nowych, innowacyjnych rozwiązań, przetrwamy. Wiele już wiele zrobiliśmy – przede wszystkim cięcia budżetowe i uelastycznienie rynku pracy. Zeszłego lata udało nam się doprowadzić do historycznego porozumienia między rządem a związkami zawodowymi, tak aby nasze firmy były w przyszłości bardziej konkurencyjne. Te nowe zasady zaczęły obowiązywać od początku tego roku. Teraz chcemy, aby OECD zbadało nasz system promocji innowacji. Wczoraj widziałem pierwsze wyniki – będziemy nanosić kolejne modyfikacje.

Mówi pan o rozleniwieniu przez minione dziesięć lat ,a jednocześnie wprowadził pan pilotażowy program powszechnych zabezpieczeń socjalnych: 560 euro miesięcznie. To dopiero ludzi rozleniwi!

To nie tak! Mamy bardzo skomplikowany system zabezpieczeń społecznych i chcemy go uprościć, skuteczniej zachęcać ludzi do podjęcia pracy. Nikomu nie będziemy płacili za to, że siedzi w domu i leniuchuje! Aby dostać pieniądze, będzie musiał robić coś ekstra. Po dwuletnim okresie przejściowym zdecydujemy, jaki będzie następny krok. Ale nasza wizja jest taka, aby to był system powszechny, choć jeszcze nie zdecydowaliśmy, jaka dokładnie będzie kwota pomocy. Już teraz w fińskim systemie zabezpieczeń społecznych przynajmniej 560 euro dostaje właściwie każdy.

Jak dowiedzą się o tym na świecie, ruszy do Finlandii fala imigrantów…

Nie, nie, to nie będzie pomoc za nic! Trzeba będzie coś zrobić, aby to dostać.

Stoi pan na czele rządu, w którym są partie liberalne, ale też Partia Finów, ugrupowanie nacjonalistyczne i populistyczne. Jak można łączyć tak odmienne nurty w jednej ekipie?  W Polsce nie tylko nie mogą one utworzyć jednego rządu, ale doprowadziły wręcz do paraliżu instytucji państwa.

To bardzo ważne, szczególnie w czasie, jaki dziś przeżywamy w Europie, aby budować tego typu koalicje, rozwiązywać problemy wewnątrz rządu, a nie walczyć między sobą, dopuścić do powstania bardzo głębokich podziałów spowodowanych zupełnie odmiennymi wartościami. Kompromisy, które możemy wypracować, bardzo dobrze służą krajowi. W ten sposób utrzymujemy jedność Finlandii.

Na zewnątrz populiści byliby bardziej radykalni?

Dziś łatwo być populistą, bo mamy bardzo złożone problemy, na które nie mam prostych rozwiązań. A populiści takie rozwiązania lansują. Uważam, że zawsze lepiej negocjować, niż izolować. To samo dotyczy obrony, polityki zagranicznej – w Finlandii w tych obszarach jesteśmy bardzo zjednoczeni.

Populizm jest na fali w wielu krajach Europy. Radziłby pan na przykład Francuzom wciągnąć Front Narodowy do rządu?

Albo przynajmniej podjąć z nimi negocjacje, próbować zrozumieć, jakie są ich motywacje. Tak samo, jak należało próbować zrozumieć, jaki był powód Brexitu. Bo z jakiegoś powodu ludzie przecież głosowali przeciw UE. Musimy się uczyć od każdego, także populistów. Najgorsze jest doprowadzić do podziału, bo jego przełamanie jest potem bardzo trudne.

Partia Finów pana nie szantażuje?

Polityka polega na dochodzeniu do kompromisów. Nie zawsze w 100 proc. jest się zadowolonym z ostatecznego wyniku, czasami nie jest on całkowicie zgodny z wyznawanymi przez nas wartościami. Ale powtarzam: kompromisy są konieczne, bo także w społeczeństwie są odmienne opinie.

Półtora roku temu Finlandia wstrzymała się od głosu, gdy przyszło decydować w Radzie UE o systemie podziału uchodźców. Polska nie przyjmuje ich wcale. To dobra strategia?

Zajmujemy kompromisowe stanowisko. Jedne kraje chcą obowiązkowego mechanizmu podziału uchodźców, inne nie chcą udzielać żadnego wsparcia. Stawiamy na dobrowolność, elastyczność, ale wszyscy musimy dzielić ten ciężar. Rozmawiałem o tym z premier Szydło. Finlandia jest gotowa forsować w Unii taki kompromis także dlatego, że udało nam się go wypracować w rządzie.

W marcu będziemy świętować 60 lat integracji. Jak uratować Unię po Brexicie?

Musimy trzymać się zasad, być bardziej praktyczni, wprowadzać w życie to, co ustaliliśmy. Największym błędem Unii było to, że nie spełnialiśmy naszych zapowiedzi – w sprawach unii walutowej, uchodźców, jednolitego rynku, wielu innych. To rozbudzało u ludzi nadzieje, których nie można było spełnić. A nie ma lepszej pożywki dla populistów.

"Rzeczpospolita": 20 stycznia Donald Trump zostanie prezydentem USA. Prezydent Finlandii ostrzega przed porozumieniem między Ameryką i Rosją ponad głowami Europejczyków. Obawia się pan nowego podziału stref wpływów?

Juha Sipilä, premier Finlandii: Oczywiście ryzyko istnieje. Nie wiemy jeszcze, jaka będzie polityka nowego prezydenta. Po kampanii wyborczej, która przecież była trudna, pozostało wiele niewyjaśnionych kwestii. Ale otwiera się też wiele pozytywnych możliwości. To Rosjanie i Amerykanie mają przecież klucz do zatrzymania wojny w Syrii, obaj prezydenci mogą to zrobić bardzo szybko.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791