Wojna wywołana przez Kima to koszmarna wizja dla Chin

Chiny chcą mieć nadal bufor w postaci Korei Północnej przed amerykańskim wojskami w Korei Południowej. Dlatego KRLD nie zdecyduje się na wojnę nuklearną – uważa Kuni Miyake, czołowy japoński ekspert ds. zagranicznych i bezpieczeństwa.

Aktualizacja: 25.09.2016 13:06 Publikacja: 25.09.2016 12:48

Wojna wywołana przez Kima to koszmarna wizja dla Chin

Foto: japanbullet.com

"Rzeczpospolita" przeprowadziła rozmowę o sytuacji w Azji Wschodniej z prof. Kuni Miyake, który jest dyrektorem w prestiżowym japońskim think tanku The Canon Institute for Global Studies i kieruje japońskim Instytutem Polityki Zagranicznej.

Czy Kim Dzong Un jest gotów pójść na wojnę?

Kuni Miyake: Nie sądzę. Bo Koreańczycy z północy nie mogą wygrać, nawet jeżeli zaatakowaliby bronią nuklearną. Nie są samobójcami. Wszystko by stracili. Na dodatek Chińczycy nie zamierzają się pozbyć KRLD., a wojna doprowadziłaby do zjednoczenia Korei pod przywództwem południa. Korea Południowa zaś to państwo demokratyczne, z gospodarką wolnorynkową z wojskami USA stacjonującymi na swoim terytorium. Potencjalnie antychińskie i zdolne do posiadania broni jądrowej. Chiny miałyby bezpośrednią granicę z takim krajem, to dla nich koszmar. Pekin zawsze sprzeciwia się efektywnym sankcjom na Pjongjang. Nie ufają sobie wzajem, nienawidzą się – ale to nie jest istota problemu. Najważniejsze jest, że Chiny chcą mieć nadal bufor w postaci Korei Północnej przed amerykańskim wojskami w Korei Południowej. KRLD jest tego świadoma i z tego korzysta, by przetrwać. To zaś oznacza, że Kim jest przewidywalny.

Na czym zależy przeprowadzającemu próby z bronią jądrową Kimowi?

On chce przetrwać. Fizycznie. A najlepszy sposób to mieć broń jądrową. Saddam został zniszczony, bo jej nie miał. Kaddafi przepadł, bo przestał rozwijać broń nuklearną. Północni Koreańczycy wierzą, że ta broń gwarantuje im, że Amerykanie nie zaatakują. Wiedzą, że nuklearne odstraszanie działa, dlatego są przewidywalni.

Ale premier Japonii Shinzo Abe powiedział parę dni temu w ONZ, że ambicje nuklearne Korei Północnej to jedno z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa światowego. I że niektóre rakiety wystrzelone przez reżim Kima spadły blisko wód terytorialnych Japonii.

Japońsko-amerykański sojusz w zakresie bezpieczeństwa bardzo skutecznie odstrasza przed atakiem nuklearnym. I także przed konwencjonalnym. Ale musimy być przygotowani na najkoszmarniejsze scenariusze. Dlatego ten polityczny przekaz premiera jest ważny.

To Kim nie może zaatakować Tokio bombą atomową?

Po takim ataku Koreańczycy z Północy straciliby wszystko, to nie są kamikadze. Chcą przetrwać, a nie umrzeć.

Może Kim jest szalony?

Nie jest szalony. Nie ma doświadczenia, jest młody, może lekkomyślny, może ma wybuchowy charakter, może jest sukinsynem, ale wie, co robi.

Rozmawiał Jerzy Haszczyński

Cała rozmowa w jutrzejszej "Rzeczpospolitej"

"Rzeczpospolita" przeprowadziła rozmowę o sytuacji w Azji Wschodniej z prof. Kuni Miyake, który jest dyrektorem w prestiżowym japońskim think tanku The Canon Institute for Global Studies i kieruje japońskim Instytutem Polityki Zagranicznej.

Czy Kim Dzong Un jest gotów pójść na wojnę?

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790