W oświadczeniu dla prasy pani kanclerz mówiła przede wszystkim o bezpieczeństwie Wspólnoty, w tym umocnieniu kontroli granic zewnętrznych oraz o konieczność pobudzenie unijnej gospodarki.
A to dwa punkty, na które stawia także Polska. Tym bardziej, że Merkel nie wspomniała już o systemie obowiązkowego rozlokowania uchodźców między wszystkie kraje Unii, do czego poprzedni i obecny polski rząd podchodzi bardzo niechętnie a co było jeszcze kilka miesięcy temu niemal obsesją Berlina.
Ale i Szydło wyszła naprzeciw oczekiwaniom Niemców. Nie wspomniała o konieczności otwarcia unijnych traktatów, o czym kilkakrotnie mówił w wywiadach prasowych Jarosław Kaczyński.
Merkel uważa, że byłoby to równoznaczne z otwarciem Puszki Pandory: każdy kraj Unii wystąpiłby wówczas z własnymi postulatami, w większości nie do spełnienia. I kryzys we Wspólnocie, który zaczął się z Brexitem, jeszcze bardziej by się pogłębił.
Ale być może dla Niemców najważniejsze było oświadczenie szefowej polskiej rządu, że Polsce zależy na powodzeniu Unii i nie chce, aby kolejne kraje uległy pokusie wyjścia ze Wspólnoty.