Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak wielkie i okrutne kary czekać będą na winnych zaginięcia lub jakiejkolwiek innej nieprawidłowości związanej z okrętem. Kim Dzong Un, podobnie jak jego ojciec i dziadek, nie wybacza błędów i nie stroni od tego, by wymierzać sprawiedliwość według własnych zasad. Fakty na razie są trudne do ocenienia, bowiem od kilku dni zwyczajnie brakuje jednego z północnokoreańskich okrętów podwodnych.

Amerykanie twierdzą, że jednostka zatonęła i do wydarzenia doszło w bardzo niespodziewany sposób. Okręt nagle zniknął z radarów marynarki USA. O ile zdumienie z nagłej utraty dość sporego wojskowego obiektu może być do wytłumaczenia - Północ lubi się przechwalać możliwościami swojej armii i często te zapewnienia nie mają przełożenia na rzeczywistość - o tyle zawsze istnieje cień szansy, że akurat teraz zapewnienia Pjongjangu o posiadaniu miniaturowych głowic nuklearnych mogących zmieścić się w rakietach m.in. na pokładach okrętów podwodnych, są zgodne ze stanem faktycznym.

Północ dysponuje flotą 70 okrętów podwodnych, które czasy młodości mają dawno za sobą. Ich wiek szacuje się na średnio 50 lat. Armia Stanów Zjednoczonych pozostaje jednak wciąż czujna, ponieważ sama korzysta ze sprzętu o metrykach sugerujących konieczność dawnego wycofania ze służby. Bombowce B-52 służą już od siedmiu dekad i maja w razie potrzeby zrzucać bomby nawet do 2040 roku, a niedawno rosyjskie media wytykały Amerykanom prowadzenie nalotów na pozycje Daesh przy pomocy maszyn Bronco pamiątajacych wojnę w Wietnamie. Argumentem przemawiającym na korzyść utrzymywania starszego sprzętu w gotowości bojowej jest bez wątpienia kilkanaście razy mniejszy koszt jego obsługi. W przypadku wspomnianych samolotów Bronco godzina lotu kosztuje mniej niż 5 tys. dolarów, o wiele mniej niż ponad 40 tys. wymagane przez nowoczesne myśliwce.