Wojna między Koreami wisi na włosku

Miesiące ironizowania na temat tuszy Kim Dzong Una i jego nierzeczywistych pomysłów o państwie znikają bez śladu, gdy Korea Północna pokazuje zęby.

Aktualizacja: 09.01.2016 08:56 Publikacja: 09.01.2016 08:46

Południowokoreańscy żołnierze stawiają barykady na drodze prowadzącej do Obszaru Przemysłowego Kaeso

Południowokoreańscy żołnierze stawiają barykady na drodze prowadzącej do Obszaru Przemysłowego Kaesong

Foto: AFP

Nie do końca wiadomo, czy nie jest to szczęka spróchniała i z dziurami, jednak strach pozostaje. Czwarta już próba jadrowa przeprowadzona przez reżim znad 38. równoleżnika jeży włosy na głowie.

Zareagowało na nią nawet polskie ministerstwo spraw zagranicznych, mimo iż teoretycznie Pjongjang od lat nie chce naszych oficerów w neutralnym komitecie dbającym o stabilizację między obiema Koreami. Nic więc dziwnego, że sam Seul jest militarnym pokazem siły zasmucony, rozczarowany i zdenerwowany jednocześnie. Nawet, jeżeli zgodnie z tym, co mówią analitycy, ładunek nie był wodorowy a jedynie zbliżony mocą do poprzedniego jądrowego, to i tak Korea Północna dysponuje technologią, wobec której Południe nie może czuć się bezpiecznie.

Wznowiono nadawanie propagandowych audycji wymierzonych ogromnymi bateriami głośników w stronę Północy. Na wiele kilometrów niosą się dźwięki najnowszych hitów K-popu czyli młodzieżowej muzyki z Południa, audycje informacyjne, prognozy pogody i relacje tych, którzy spod władzy reżimu uciekli. Kim Dzong Un chwali się tym, że od momentu gdy doszedł do władzy, liczba takich zbiegów znacznie się zmniejszyła, jednak wciąż Korea Północna nie jest rajem, za jaki chciałaby uchodzić.

Najmłodszy z dynastii Kimów uważa, że świat zazdrości mu potęgi. Ze Koreańczycy z Południa są zwyczajnie zawistni i nie mogą powstrzymać się od krytykowania jego sukcesów. To jego zdaniem prowadzi oba kraje półwyspu na skraj wojny. Z pewnością w drodze do jakiegokolwiek planu zjednoczenia nie pomoże przywrócenie propagandy z głośników. Gdy w po incydencie wojskowym latem ubiegłego roku Seul wznowił nadawanie po 11 latach przerwy, doszło do otwartej wymiany ognia ponad 38. równoleżnikiem.

Kim Dzong Un wytłumaczył wszystko swoim obywatelom. Przemówił do nich na największym placu stolicy i punkt po punkcie skrytykował wrogów. Czyli pozostałe narody Zachodu. W świat poszły słowa o tym, że Pjongjang doskonale pamięta, co stało się z przywódcami i potęgą krajów, które wyrzekły się swoich nuklearnych arsenałów jak Irak Saddama Husajna i Libia Muammara Kaddafiego. Według reżimu podejście Stanów Zjednoczonych jest skrajnie wrogie, nie zanosi się w tej materii na zmiany, dlatego trzeba stosować odstraszające środki rodem z prawa dżungli. Nadzieja na to, że Korea Północna zrezygnuje z atomu jest równie sensowna co czekanie na moment, gdy opadną niebiosa - mówił najmłodszy Kim. Dodawał, że cały naród nie posiada się ze szczęścia, że zdołano wyprodukować "wodorową bombę sprawiedliwości".

Na Półwyspie Koreańskim rozpoczyna się zatem kolejny etap trwającego od blisko 7 dekad konfliktu. Marzenia o zjednoczeniu chwilowo skutecznie zagłuszają młodzieżowe gwiazdy z Południa (nocą głośniki niosą swój przekaz nawet do 24 km wgłąb terytorium reżimu), propaganda Kim Dzong Una oraz spodziewany warkot największych bombowców świata. Moment, gdy USA, największy gwarant spokoju dla Seulu, ponownie wyśle tam swoje B-52, nadchodzi coraz większymi krokami.

Gdyby komuś było mało dotychczasowych atrakcji, zawsze można liczyć na kolejne przekazy ze strony Pjongjangu. Według najnowszych, nadanych już po próbie jądrowej, Korea Północna przeprowadziła kolejne wystrzelenie rakiety, tym razem z pokładu okrętu podwodnego. Wydarzenie miało mieć miejsce 3 dni po rzekomym teście termonuklearnym. Materiał opatrzono wizerunkiem Kim Dzong Una, który pokładu innego okrętu wojennego, tym razem ubrany w zimowy płaszcz i kapelusz typu fedora, spoglądał z dumą na pocisk wystrzelony pionowo spod powierzchni wody. Rakieta skryła się nastepnie w chmurach, co miałoby sugerować, że jest w stanie operować na wysokim pułapie i mieć spory zasięg. Seul kwestionuje prawdziwość nagrania, doszukuje się tych samych ujęć nieba co z materiału o pocisku SCUD z 2014 roku. Pjongjang się tym oczywiście nie przejmuje, podkreśla natomiast fakt, że to kolejna udana próba wystrzelenia broni nowego typu z jednostki podwodnej. Poprzednia miała miejsce w maju ubiegłego roku. Młody Kim doglądał wówczas rakiety wnoszącej się pod kątem 45 stopni.

Nie do końca wiadomo, czy nie jest to szczęka spróchniała i z dziurami, jednak strach pozostaje. Czwarta już próba jadrowa przeprowadzona przez reżim znad 38. równoleżnika jeży włosy na głowie.

Zareagowało na nią nawet polskie ministerstwo spraw zagranicznych, mimo iż teoretycznie Pjongjang od lat nie chce naszych oficerów w neutralnym komitecie dbającym o stabilizację między obiema Koreami. Nic więc dziwnego, że sam Seul jest militarnym pokazem siły zasmucony, rozczarowany i zdenerwowany jednocześnie. Nawet, jeżeli zgodnie z tym, co mówią analitycy, ładunek nie był wodorowy a jedynie zbliżony mocą do poprzedniego jądrowego, to i tak Korea Północna dysponuje technologią, wobec której Południe nie może czuć się bezpiecznie.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790