Po przegranej wojnie Japonia na blisko 7 lat utraciła niepodległość. Między 1945 a 1952 rokiem Stany Zjednoczone okupowały jej teren, tworzyły nowe prawo i dbały o to, by cesarstwo nie wróciło do nacjonalistycznej ideologii. Jedną z podstawowych gwarancji utrwalenia nowego ładu były amerykańskie wojska stacjonujące na terenie archipelagu.

Główną bazą USA stała się Okinawa. Choć to zaledwie 0,6 proc. terytorium Japonii, umieszczono tam ponad 3/4 wojskowego personelu niedawnego okupanta. Głównym obiektem jest baza o nazwie Futenma położona w sercu miasta Ginowan. Od lat budzi kontrowersje, Japończycy sprzeciwiają się obecności amerykańskich żołnierzy, rykowi silników wojskowych maszyn i tego, że obecność Amerykanów powoduje, że wciąż czują się gośćmi na własnej ziemi.

Od lat prowadzone są negocjacje odnośnie przeniesienia kontrowersyjnej bazy. Są różne koncepcje, według tej aktualnie wdrażanej w życie Amerykanie mieliby dostać nowy teren zwany Henoko położony znacznie dalej od terenów zamieszkanych. Japończycy także są przeciwni tej relokacji, a swój gniew zaczynają wyrażać nie tylko poprzez demonstracje i wielotygodniowe protesty okupacyjne. Sięgają po nową technologię.

Amerykańscy piloci coraz częściej donoszą o tym, że są oślepiani z ziemi laserowymi wskaźnikami. Znamy takie przypadki również z Polski. Jednak w Japonii kolorowa kropka zaczyna nabierać wymiaru politycznego protestu. Od lipca 2014 roku informowano o pięciu takich przypadkach. Utrudnianie pracy pilotom może w którymś momencie skończyć się tragicznym wypadkiem, a i tak bez złośliwego świecenia lokalna społeczność boi się, że od czasu do czasu statystycznie amerykański myśliwiec czy helikopter transportowy zamiast na lotnisku wyląduje na dachu ich domu.

W bazie Futenma stacjonuje 48 maszyn. Połowa z nich to tzw. Ospreye, turbośmigłowe samoloty zdolne do pionowego startu i lądowania. Niestety ciąży na nich klątwa wypadków wynikających z konstrukcyjnych problemów. To kolejny minus na długiej japońskiej liście sprzeciwu wobec wojskowym bazom.