I nie chodzi wcale o cenę, bo wiadomo, że podstawowe szpilki Louboutina muszą kosztować ponad 2 tys. zł, bo inaczej mogłaby je mieć każda kobieta. Mowa raczej o tym, że za dodatkowe pięć centymetrów panie płacą bólem i zdrowiem.
Szpilki wyszczuplają optycznie nogi, nadają łydkom pożądany (we wszystkich znaczeniach tego słowa) kształt. Dodają odrobinę wzrostu i wreszcie poprawiają nastrój. Szpilki nosi 90 proc. Polek po 20. roku życia. I – ostrzegają lekarze – narażają się przez to na wiele urazów.
Sprawa pierwsza – kontuzje stawów, szczególnie istotne dla pań po 40. roku życia. Od zwichnięcia kostki, przez uszkodzenia kolan, po problemy ze stawami biodrowymi. Wszystko przez to – tłumaczy kanadyjski ortopeda i podolog Stephen Hartman – że wysokie obcasy wymuszają taki sposób chodzenia, który zmniejsza amortyzację wstrząsów. Funkcje te przejmują kolana i biodra, które zużywają się w przyspieszonym tempie.
Problem drugi – bóle kręgosłupa. – Kiedy chodzimy w szpilkach, zwiększa się aktywność szyjnych mięśni przykręgosłupowych. Dlatego jeśli cierpimy z powodu nawracającego bólu w okolicach odcinka szyjnego, zwróćmy uwagę na wysokość obcasa w naszych butach – radzi dr Robert Jonak, specjalista rehabilitacji medycznej z Centrum Medycznego Falck. – Długotrwałe napięcie mięśni w okolicach kręgosłupa może prowadzić do poważnych urazów odcinka szyjnego i lędźwiowo-krzyżowego.
Inne, wcale nie mniej istotne sprawy to deformacje palców i paznokci, co wynika z ułożenia stopy w butach na obcasie. Większa część nacisku przenoszona jest na przodostopie, palce ściśle do siebie przylegają, są uciskane. Może skończyć się wrastaniem paznokci w skórę. To samo dotyczy pięt, na których pojawiają się „ostrogi".