Dubaj: Jazda po arabsku

Czym jest nuda? To wieczorna podróż z lotniska w Dubaju do Abu Zabi – stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Aktualizacja: 22.07.2018 17:59 Publikacja: 22.07.2018 00:01

Jeśli ktoś planuje wyprawę przez pustynię w ZEA, to powinien wypożyczyć terenowe auto.

Jeśli ktoś planuje wyprawę przez pustynię w ZEA, to powinien wypożyczyć terenowe auto.

Foto: AdobeStock

Równe sto kilometrów po pustej ośmiopasmowej autostradzie. Żadnego zakrętu. Za to dokładnie co kilometr stoi fotoradar, który bezlitośnie wymusza przestrzeganie obowiązującego ograniczenia do 120 km/h.

Przepisy dotyczące wysokości nakładanych na kierowców kar zmieniają się w Emiratach co kilka miesięcy w zależności od widzimisię włodarzy. W końcu mówimy o kraju, który jest monarchią. Na początku roku mandaty za przekroczenie prędkości wynosiły ok. 700 zł. Chyba że zlekceważy się ostrzeżenia o drogowych fotopułapkach i złapie się kilkanaście zdjęć podczas jednej jazdy. Oczywiście w momencie, w którym czytacie ten tekst, może już być zupełnie inaczej. Czasem wysokości kar podskakują do kilku tysięcy złotych. Czasem dochodzi do tego tymczasowa konfiskata samochodu lub areszt.

Mandat to mandat

Nie ma nawet co próbować unikać zapłacenia kary. Każdy pojazd ma swoje konto, na które automatycznie zapisywane są wszystkie wykryte wykroczenia. Odpowiednie organy działają sprawnie i biurokratyczna procedura będzie już zakończona, gdy – świadomi lub nieświadomi własnych błędów – będziemy chcieli oddać samochód w wypożyczalni. Nie ma co liczyć na szczęście czy wyrozumiałość urzędników. Nie masz czym zapłacić? Proszę do celi!

ZEA to specyficzny kraj. W zależności od regionu samych Arabów jest tylko 15–20 proc. Reszta mieszkańców to rezydenci, którzy przyjechali do pracy. Po drogach poruszają się więc ludzie z wszelkich krajów świata, o różnych przyzwyczajeniach i po różnych szkołach jazdy. Ale wszystko działa idealnie. Może oprócz kierunkowskazów, które miejscowi uważają za zbędne.

Jedyne, na co należy uważać, to samochody z rejestracją „KSA", czyli „Kingdom of Saudi Arabia". Gdy saudyjskie książątka wyrywają się na wolność do tak liberalnego kraju, jakim są Emiraty, czują się nieco zdezorientowane w nowym otoczeniu. Na drogach niestety też. W tym opisie nie ma najmniejszej przesady czy ironii. Saudyjska dynastia jest tak rozgałęziona, że szansa na spotkanie za granicą obywatela tego kraju, w którym NIE płynie królewska krew, jest niska. A stwierdzenie, że ZEA są liberalne? Jak inaczej nazwać kraj, gdzie liczba prostytutek na mieszkańca jest wyższa niż w Amsterdamie?

Poruszanie się po kraju nie sprawi problemów nawet najbardziej zagubionym w czasie i przestrzeni. Emiraty to kilka miast połączonych autostradami. Wszystkie drogi są doskonale oznaczone, z napisami zarówno po arabsku, jak i po angielsku. Dotyczy to nawet dróg lokalnych o szerokości marnych trzech pasów w każdą stronę. Nawet bez nawigacji trudno się więc zgubić. Za to już po dojechaniu do którejś z metropolii dobra mapa lub GPS mogą się bardzo przydać. Rozległość takich miejsc jak Dubaj czy Abu Zabi jest dla człowieka wychowanego w ciasnej Europie szokiem. Tu ziemia ma niewielką wartość. W końcu to pustynia. Buduje się więc z prawdziwym rozmachem. Do tego dochodzi brak tego, co nazywamy centrum miasta. W pewnym momencie kończą się piaszczyste wydmy i zaczynają się wieżowce. Następnie – osiedle domków, galeria handlowa, kolejne wieżowce, magazyny, hotel i znów kilkanaście wieżowców. Wszystko bez jakiegokolwiek planu i odnalezienie konkretnego punktu może być trudne.

Mechaniczne wielbłądy

W powszechnej świadomości drogi Emiratów są zapełnione najnowszymi konstrukcjami takich producentów, jak Bugatti, Ferrari, Lamborghini czy Rols-Royce. To prawda, ale nie cała. Owszem, egzotyczne maszyny można tam spotkać, ale wcale nie częściej niż w centrach europejskich miast. Fakt, że sami Arabowie zarabiają bardzo dobrze – zasiłek dla bezrobotnego wynosi w przeliczeniu 18 tys. zł. Pensje zaczynają się od 40 tys. zł. Ale to dla obywateli. A tych jest mało. Zdecydowana większość mieszkańców o takim poziomie zamożności może tylko pomarzyć. Są dobrze wynagradzani, ale nie aż tak, by kupić sobie luksusowe auto.

Jakie samochody poruszają się po ulicach? Jeżeli prywatne – to przede wszystkim białe. I jeszcze budyniowe taksówki. Pozostałe kolory są w zdecydowanej mniejszości. Obywatele zwykle poruszają się wielkimi japońskimi terenówkami. SUV-y i crossovery nie przyjęły się tu specjalnie. Pozostali najczęściej wybierają sedany klasy średniej. I też zwykle o dalekowschodniej proweniencji. Europejskie samochody występują zwykle w wersjach sportowych lub jako limuzyny – dla mieszkańców ZEA są oznaczeniem statusu. Obrazu dopełniają potężne amerykańskie pick-upy. Jako typowo użytkowe samochody są trzymane dłużej niż kilka lat. Zwykle jednak na drogach widzi się najnowsze modele.

Trzeba dodać, że samochód ma praktycznie każdy i wykorzystuje go do poruszania się na nawet najkrótszych dystansach. Z bardzo prostego powodu – to nie jest kraj dla pieszych. Przy projektowaniu miast całkowicie pominięto potrzeby ludzi, którzy chcieliby je pokonywać na własnych nogach. Najgorzej jest w Dubaju, gdzie często nie da się przejść na drugą stronę jezdni. Pasy? Brak. Kładki? Brak. To może tunel? Nie, tunelu też nie przewidziano. Przebiec przez jezdnię i liczyć na szczęście? Teoretycznie można. Czy już wspominałem, że drogi w środku miasta też potrafią liczyć po osiem pasów?

Za to w Dubaju jest metro. Mniej więcej wielkości tego, co w Warszawie. Służy głównie do dowożenia najniżej opłacanych pracowników ze znajdującego się na granicy miasta dworca autobusowego do pozostałych części miasta. Ma też tę zaletę, że jego tunelami można czasem przejść na drugą stronę jezdni. A rowerzyści? Ta moda się nie przyjęła. W końcu nie po to są nowe drogi i tanie paliwo.

Co brać?

Na lotniskach i w miastach znajdziemy biura wszystkich dużych sieci wypożyczalni samochodowych. Ze względu na to, że Emiraty są popularne wśród zamożnych turystów, a samochód to jedyna sensowna metoda przemieszczania się po kraju, warto zarezerwować pojazd z przynajmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Co się najlepiej sprawdzi? To zależy, czy w planach mamy podróż po piaskach i bezdrożach. Jeżeli tak, to sprawa jest jasna. Toyota Land Cruser, Nissan Patrol albo Mitsubishi Pajero. Każdy z nich będzie się nadawał. Choć – ze względów bezpieczeństwa – na taką wyprawę trzeba wyruszać w minimum w dwa pojazdy, i to najlepiej z lokalnym przewodnikiem.

Jeżeli to rajd po miastach, najlepiej będzie wypożyczyć któregoś z sedanów. Toyota Camry czy Nissan Altima to rozsądny wybór. Wygodne i miękko zawieszone, dobrze będą się nadawać do pokonywania długich i prostych dróg. Jednocześnie nie kuszą aż tak, by mocniej przycisnąć gaz. Bo przecież fotoradar co kilometr. ©?

Równe sto kilometrów po pustej ośmiopasmowej autostradzie. Żadnego zakrętu. Za to dokładnie co kilometr stoi fotoradar, który bezlitośnie wymusza przestrzeganie obowiązującego ograniczenia do 120 km/h.

Przepisy dotyczące wysokości nakładanych na kierowców kar zmieniają się w Emiratach co kilka miesięcy w zależności od widzimisię włodarzy. W końcu mówimy o kraju, który jest monarchią. Na początku roku mandaty za przekroczenie prędkości wynosiły ok. 700 zł. Chyba że zlekceważy się ostrzeżenia o drogowych fotopułapkach i złapie się kilkanaście zdjęć podczas jednej jazdy. Oczywiście w momencie, w którym czytacie ten tekst, może już być zupełnie inaczej. Czasem wysokości kar podskakują do kilku tysięcy złotych. Czasem dochodzi do tego tymczasowa konfiskata samochodu lub areszt.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV