Nowy trend kulinarny w Polsce

W rodzimej gastronomii rozkwita nowy nurt przyjazny człowiekowi, rodem z Francji.

Aktualizacja: 09.03.2017 17:43 Publikacja: 09.03.2017 17:11

Francuskie bistro na trwałe zapisało się w kulturze kulinarnej. Dziś bistronomia nad Sekwaną świętuj

Francuskie bistro na trwałe zapisało się w kulturze kulinarnej. Dziś bistronomia nad Sekwaną świętuje 25-lecie.

Foto: Shutterstock

Chodzi o tak zwaną bistronomię, czyli spolszczoną wersję czegoś, co Francuzi nazywają „bistronomie". Ten neologizm opisujący nowy trend powstał z połączenia dwóch słów: „bistrot" i „gastronomie".

Pierwsze to nazwa typowych dla Paryża małych lokali będących czymś pomiędzy restauracją a barem. Takie miejsca służyły do tego, aby wypić lampkę wina, a przy tym albo coś szybko przekąsić przy barze, albo zjeść niewyszukany obiad przy jednym z kilku stolików. Bistra, które narodziły się pod koniec XIX wieku, przez lata były w opozycji do klasycznej gastronomii kojarzonej z restauracjami.  Aż do czasu, gdy narodziła się bistronomia.

Źródła najczęściej definiują ten trend jako połączenie wykwintnej kuchni, kojarzonej z restauracjami z wyższej półki, z nieskrępowaną atmosferą typową dla starych francuskich bistro i – co szczególnie ważne – z cenami zbliżonymi do tych ostatnich.

Bez białych obrusów

W Polsce bistronomia to nowość, ale we Francji świętuje w tym roku swoje ćwierćwiecze. Za jej ojca uważany jest paryski mistrz rondla Yves Camdeborde, który jako obiecujący młody kucharz szlifował umiejętności w kuchni luksusowego Hotel de Crillon. Znudzony sztywną atmosferą  i zniesmaczony wygórowanymi cenami restauracji z najwyższej półki, zdecydował się podążyć inną drogą.

W 1992 roku otworzył na peryferiach XIV Dzielnicy Paryża własną restaurację – La Regalde. Menu zawierało wiele dań typowych dla bistro, które szef przygotowywał jednak z najlepszych produktów, stosując techniki dotąd używane w najlepszych restauracjach.

Co najważniejsze, złożony z nich obiad kosztował czterokrotnie mniej niż podobny posiłek w paryskich restauracjach z wyższej półki.

Yves Camdeborde – mówiąc, że jego „przepisy są w połowie typowe dla restauracji, zaś w połowie typowe dla bistro" – niechcący zdefiniował nowy trend. Początkowo pogardzany przez krytyków kulinarnych, prędko zawładnął Paryżem, a potem rozprzestrzenił się na świecie. Dziś paryskie restauracje zaliczane do „bistronomie" stały się tak powszechne, że trudno jest je zliczyć.

Do trendu kontestującego fine dining na przełomie wieków włączyli się również przedstawiciele tego ostatniego. Szefowie kuchni, uhonorowani gwiazdkami Michelin, tacy jak Joël Robuchon  czy Guy Savoy, wietrząc biznes, zaczęli otwierać swoje restauracje w wersji „bistronomie".

Wreszcie w ostatnich latach w ramach bistronomii pojawił się dodatkowy trend zwany neo-bistro. Maleńkie restauracyjki otwarte przez ambitnych szefów oferują zmieniające się raz na tydzień, a nawet codziennie, autorskie menu degustacyjne często serwowane przez samych kucharzy. Cechuje je doskonała jakość i bliski kontakt pomiędzy jedną i drugą stroną kulinarnej przygody.

I modnie, i swojsko

Trudno powiedzieć, której z polskich restauracji można przyznać palmę pierwszeństwa we wprowadzaniu bistronomii do Polski. Niektórzy mówią, że prekursorem był otwarty w 2013 roku warszawski Kaskrut z szefem Adamem Leszczyńskim. Bistro co prawda odwoływało się do innych korzeni (casse-croute to francuska nazwa przekąsek spożywanych pomiędzy posiłkami), ale bez wątpienia wniosło świeży powiew. W podobną stronę wyewoluowało powstałe rok wcześniej Ale Wino z szefem kuchni Sebastianem Wełpą.

Jednak rację mają być może ci, którym z bistronomią kojarzą się dwie inne warszawskie restauracje. Dyletanci Rafała Hreczaniuka i Bez Gwiazdek Roberta Trzópka, otwarte w 2016 roku, to według niektórych najbardziej klasyczne przykłady bistronomijnego bistro w Polsce.

Obaj szefowie, których łączy wspólna praca w eleganckiej warszawskiej Tamce 43, uciekli od „białych obrusów" i wydumanych dań, choć każdy z nich na swój sposób. Hreczaniuk w Dyletantach oferuje menu a la carte. Autorska karta jest jednak krótka, a część dań można zamówić zarówno w wersji „przystawka", jak i w wersji „danie główne". Za to Bez Gwiazdek Trzópka oferuje menu degustacyjne (cztery, pięć lub sześć dań) dedykowane co miesiąc innej polskiej kuchni regionalnej. Maleńka restauracja z miejscem dla 30 osób serwuje najlepsze polskie składniki, które tworzą na talerzach proste, ale niezwykłe smakowo kompozycje.

A poza Warszawą? Dziś do bistronomii przyznaje się coraz więcej restauracji. Być może niektóre trochę na wyrost. Wszystko wskazuje jednak, że to tylko początek. Po fascynacji kuchnią molekularną i fine diningiem Polacy coraz częściej chcą jadać dobrze, ale „po ludzku".

FoodSnob.pl

Chodzi o tak zwaną bistronomię, czyli spolszczoną wersję czegoś, co Francuzi nazywają „bistronomie". Ten neologizm opisujący nowy trend powstał z połączenia dwóch słów: „bistrot" i „gastronomie".

Pierwsze to nazwa typowych dla Paryża małych lokali będących czymś pomiędzy restauracją a barem. Takie miejsca służyły do tego, aby wypić lampkę wina, a przy tym albo coś szybko przekąsić przy barze, albo zjeść niewyszukany obiad przy jednym z kilku stolików. Bistra, które narodziły się pod koniec XIX wieku, przez lata były w opozycji do klasycznej gastronomii kojarzonej z restauracjami.  Aż do czasu, gdy narodziła się bistronomia.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV
Architektura
W Krakowie rozpoczęło się 8. Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kultura
Zmarł Leszek Długosz