#RZECZoPOLITYCE Kaja Godek: Zaczynam się bać o bezpieczeństwo swoje i rodziny

- W mediach społecznościowych, na profilach aborcjonistów, są pozakładane wątki, gdzie się nawołuje do niemalże fizycznej rozprawy ze mną. Jest np. założony wątek, gdzie ludzie piszą "ona gdzieś mieszka, chodzi gdzieś po ulicy, gdzieś chodzi do sklepu, urządźcie jej piekło". Gdybym zaczęła to zgłaszać na policję, nie wychodziłabym z policji - powiedziała w programie #RZECZoPOLITYCE Kaja Godek, pełnomocniczka komitetu "Zatrzymaj Aborcję".

Aktualizacja: 27.03.2018 12:45 Publikacja: 27.03.2018 10:37

#RZECZoPOLITYCE Kaja Godek: Zaczynam się bać o bezpieczeństwo swoje i rodziny

Foto: tv.rp.pl

Goszcząca w programie Jacka Nizinkiewicza skrytykowała publikację "Gazety Wyborczej", która napisała o zajmowaniu przez Kaję Godek stanowiska w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. - Środowiska aborcjonistów, które są bardzo mocno usadowione w wielu miejscach, również w mediach, wczoraj zaatakowała mnie "Gazeta Wyborcza". Gratuluję refleksu, bo po 2,5 roku znalazła rzecz publicznie dostępną w KRS-ie - zwróciła uwagę.

- "Gazeta Wyborcza" nieustannie podnosi larum, że rodziny żyją w trudnej sytuacji, że należy dbać o rodziny, które mają niepełnosprawne dzieci, tymczasem mnie próbuje zwolnić z pracy. To jest oczywisty lincz - oceniła Godek.

Samą publikację nazwała "informowaniem w tonie skandalu". - Ja wiem, że firma, w której pracuję, jest w tej chwili bombardowana przez dziennikarzy tego medium, że tam wpływają wnioski, dzwonią telefony, są pisane maile w tej sprawie. Firma ma się tłumaczyć, dlaczego ja zostałam zatrudniona. Tam oczywiście jest oddelegowana osoba do kontaktu z mediami i można się kontaktować, bo to jest informacja, która nie jest tajemnicą - mówiła.

Godek zwróciła uwagę na czas, w którym informacje o jej zatrudnieniu w radzie nadzorczej WZM pojawiły się w mediach. - Wyciągnięto to w momencie, kiedy "Czarny protest" organizuje nagonkę na inicjatywę "Zatrzymaj Aborcję". To jest oczywisty element nagonki na mnie. Ja chcę też powiedzieć, że w mediach społecznościowych, na profilach aborcjonistów, są pozakładane wątki, gdzie się nawołuje do niemalże fizycznej rozprawy ze mną. Jest np. założony wątek, gdzie ludzie piszą "ona gdzieś mieszka, chodzi gdzieś po ulicy, gdzieś chodzi do sklepu, urządźcie jej piekło" - opowiadała.

Pytana przez Jacka Nizinkiewicza, czy zgłasza takie sprawy służbom, pełnomocniczka projektu "Zatrzymaj Aborcję" stwierdziła, że "nie wychodziłaby wówczas z policji". - Jest tego taka ilość, że ja jestem w tej chwili sterroryzowana, zastraszona, jestem naprawdę w sytuacji takiej, że zaczynam się bać o swoje i mojej rodziny bezpieczeństwo fizyczne - mówiła.

Kaja Godek podkreśliła, że nie jest inżynierem, ale stopień ten nie jest potrzebny do zasiadania w radzie nadzorczej WZM. - Rada nadzorcza zajmuje się nadzorowaniem pracy zarządu, organizacji firmy. Tu jest wszystko zgodne z prawem (...) Ja zajmuję się w WZM-ie innymi rzeczami, niż konstrukcja silników - zauważyła.

Kilkadziesiąt tysięcy manifestujących na "czarnym proteście"? - Pytanie, czy jest się czego bać - mó

Kilkadziesiąt tysięcy manifestujących na "czarnym proteście"? - Pytanie, czy jest się czego bać - mówiła Kaja Godek.

tv.rp.pl

Zdaniem Godek prawo aborcyjne powinno być "uszczelnione", a określenie "zaostrzenie" nie jest właściwe. - Przyznając prawo do życia kolejnej grupie dzieci - łagodzimy prawo. Ja to bardzo mocno podkreślam. To całe słownictwo, które jest używane w odniesieniu do inicjatywy "Zatrzymaj Aborcję", to jest słownictwo, które ma do tej ustawy zniechęcić. To jest bardzo dobra ustawa. To jest cywilizacyjny krok naprzód - oceniła. - Każdy krok w kierunku pełniejszej ochrony życia jest krokiem dobrym - dodała.

- W tym momencie zajmujemy się jedną przesłanką - tą, na podstawie której ginie najwięcej dzieci w polskich szpitalach, 96 procent. Jeżeli dojdzie do uchwalenia tej ustawy, a ja myślę, że powinno dojść do jej uchwalenia i powinno dojść niezwłocznie, to będziemy w lepszej Polsce - mówiła rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza.

Gość programu #RZECZoPOLITYCE nie rozumie, dlaczego parlamentarna większość wstrzymuje prace nad projektem przepisów autorstwa komitetu "Ratujmy kobiety". - Dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość ma większość w Sejmie, zresztą razem z innymi posłami, którzy również są życzliwi tej ustawie, mogłoby tę ustawę uchwalić bardzo szybko. Z nieznanego mi powodu od pierwszego czytania do dnia dzisiejszego minęło już 2,5 miesiąca. Jedna komisja zaopiniowała ten projekt (...), ale tak naprawdę prace nad tym projektem zostały zlecone Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. I to ta komisja blokuje procedowanie tego projektu - wyjaśniała.

Pytana o piątkowy "Czarny protest", który zdaniem władz Warszawy zgromadził ok. 50 tys. manifestujących, a zdaniem policji znacznie mniej, Kaja Godek stwierdziła, że nie jest to wielka frekwencja.

- Mieliśmy do czynienia z bardzo wieloma protestami od początku objęcia rządów przez obecną większość - i w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, i w sprawie KRS-u, i w sprawie IPN-u... Cały czas coś się dzieje, cały czas ulica jest aktywna. I te protesty, które przeszły w piątek, po pierwsze miały znacznie mniejszą frekwencję, niż protesty półtora roku temu, w październiku 2016 roku. Nawiasem mówiąc w dalszym ciągu w wielu telewizjach pokazuje się przebitki z "Czarnego protestu" z 2016 roku, bo te protesty obecne już nie wyglądają tak groźnie - mówiła.

- Tamta fala protestów przeszła, zdjęcia pozostały, cały czas się te zdjęcia opinii publicznej pokazuje. W tej chwili policja podała, że w piątek w Warszawie było między 17 a 20 tys. osób - dodała Godek.

Jej zdaniem 17-20 tys. to nie dużo "jak na protest, który był robiony z ogromną emocją i z wielką mobilizacją". - Jechały autokary z całej Polski. Nie jest to protest przerażający - komentowała.

- My obserwowaliśmy na kontach społecznościowych, jak to się rozwijało. Pierwsza wersja była taka, że w całej Polsce, w wielu miastach, będą strajki. Potem się okazało, kiedy te strajki nie przyciągały zbyt dużej liczby uczestników, czyli perspektywa na ściągnięcie dużej liczby ludzi nie była wielka, zaczęto organizować autokary i one pojechały na Warszawę. Tu jest więc jakby kwestia liczebności, ale jest też kwestia samego postulatu: naprawdę, w cywilizowanym, nowoczesnym państwie nie można pozwalać na dyskryminację osób niepełnosprawnych i nie można pozwalać na to, żeby kogoś na etapie prenatalnym, czy jakimkolwiek innym, selekcjonować i pozwalać na zabijanie - powiedziała w programie #RZECZoPOLITYCE Kaja Godek.

Goszcząca w programie Jacka Nizinkiewicza skrytykowała publikację "Gazety Wyborczej", która napisała o zajmowaniu przez Kaję Godek stanowiska w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. - Środowiska aborcjonistów, które są bardzo mocno usadowione w wielu miejscach, również w mediach, wczoraj zaatakowała mnie "Gazeta Wyborcza". Gratuluję refleksu, bo po 2,5 roku znalazła rzecz publicznie dostępną w KRS-ie - zwróciła uwagę.

- "Gazeta Wyborcza" nieustannie podnosi larum, że rodziny żyją w trudnej sytuacji, że należy dbać o rodziny, które mają niepełnosprawne dzieci, tymczasem mnie próbuje zwolnić z pracy. To jest oczywisty lincz - oceniła Godek.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?