Ostatnie starcie o Trybunał

Poprawki PiS sprawią, że niemożliwe będzie szybkie zbadanie konstytucyjności uchwalanych ustaw.

Aktualizacja: 21.12.2015 19:50 Publikacja: 21.12.2015 18:36

Ostatnie starcie o Trybunał

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W poniedziałek PiS przedstawił poprawki do własnego projektu zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Jeszcze bardziej zaostrzają one i tak twarde rozwiązania, które partia Jarosława Kaczyńskiego lansuje od początku kadencji.

PiS chce wprowadzić zasadę, że skargi trafiające do Trybunału mają być rozpatrywane wedle kolejności wpływania. W „Rzeczpospolitej" zapowiadaliśmy, że PiS rozważa przyjęcie takiego rozwiązanie.

Paraliż TK

Wedle obecnych przepisów to prezes TK Andrzej Rzepliński kieruje wokandą i ma prawo przesuwać na czoło sprawy, które uważa za kluczowe. Wprowadzenie chronologii oznacza, że skargi złożone na ustawy autorstwa PiS będą rozpatrzone za kilka lat. W praktyce wyeliminuje to Trybunał z kontroli władzy, a więc PiS osiągnie to, o co od początku grał.

Arkadiusz Myrcha (PO) nazwał poprawki PiS bublem prawnym. – Mogą być one niezgodne z konstytucją – oświadczył. Tyle że w praktyce Trybunał nie zdąży ich zakwestionować. Dlaczego? Bo większość przepisów nowelizacji wchodzi w życie z dniem ogłoszenia – to kolejna poprawka. W ten sposób, nawet gdy TK dostanie skargę na tę nowelizację, to kierując się nowymi przepisami, będzie ją musiał ustawić na końcu kolejki. Będzie ją zresztą rozpatrywać w pełnym składzie, a sędziowie PiS będą mieli większość albo co najmniej blokującą mniejszość – to kolejna nowinka, którą już w minionym tygodniu zapowiedział PiS.

Zapis o rozpatrywaniu spraw po kolei wraz z zasadą, że TK bada sprawy w pełnym składzie (co najmniej 13 z 15 sędziów), w praktyce całkowicie zablokuje Trybunał. PiS robi wyjątek tylko dla skarg konstytucyjnych składanych przez obywateli – TK będzie mógł je rozpoznawać w składzie siedmiu sędziów.

Największe emocje podczas posiedzenia sejmowej Komisji Ustawodawczej wzbudziły całkiem nowe paragrafy dotyczące możliwości odwołania sędziego Trybunału. Wedle obecnych przepisów sędziowie odpowiadają dyscyplinarnie „za naruszenie przepisów prawa, uchybienie godności urzędu sędziego Trybunału lub inne nieetyczne zachowanie".

Kary są także określone w ustawie. To upomnienie, nagana oraz pozbawienie sędziego urzędu – wszystkie wymierza sam Trybunał. PiS chce pozbawić TK możliwości odwoływania sędziów i chce ją powierzyć Sejmowi – a więc władzy politycznej. W jaki sposób? W swym projekcie proponuje zapis, że „w szczególnie rażących przypadkach" Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK ma występować do Sejmu z wnioskiem o pozbawieniu sędziego urzędu.

Proponująca te zmiany Krystyna Pawłowicz (PiS) zapewniała, że poprawki nie mają na celu naruszenia niezawisłości sędziowskiej. Inne zdanie ma opozycja. – To niespotykane w demokratycznych państwach prawnych, by sędziów mógł odwoływać parlament. Zasada podziału władz to fundament państwa demokratycznego – oburzał się Borys Budka (PO), były minister sprawiedliwości.

Także prawnicy Biura Analiz Sejmowych mieli wątpliwości, proponując doprecyzowanie, czym są „szczególnie rażące przypadki".

Prezydent na skargę

To niejedyny pomysł PiS zwiększający pozycję władzy politycznej wobec TK. Nie mniejsze kontrowersje opozycji wzbudził pomysł PiS, by postępowanie dyscyplinarne przed Trybunałem wobec sędziego zgromadzenie sędziów TK wszczynało „na wniosek prezydenta lub ministra sprawiedliwości".

Zdaniem opozycji to element nacisku na obecnych sędziów, głównie prezesa Rzeplińskiego. – Prezydent i minister sprawiedliwości powinni mieć prawo wnioskować o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego, bo może dojść do sytuacji naruszania godności sędziego, np. poprzez wchodzenie przez niego w rolę polityka – mówiła Pawłowicz. Tak właśnie PiS mówi o Rzeplińskim.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skierował nawet do Trybunału wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec Rzeplińskiego. Wedle dzisiejszych przepisów pismo Ziobry nie ma najmniejszego znaczenia i trafiło do kosza. Jednak po poprawkach PiS Ziobro będzie mógł złożyć formalny wniosek o usunięcie Rzeplińskiego.

Przy obecnym składzie Trybunału to jednak wyłącznie straszak. W tej chwili w TK zasiada dziesięciu pełnoprawnych sędziów, a pięcioro prawników z PiS jest w zawieszeniu – zostali zaprzysiężeni przez prezydenta, ale Rzepliński nie uznaje ich wyboru. Nawet gdyby dokooptował ich do składu, to aż do końca jego sędziowskiej kadencji w grudniu 2016 r. nominaci PiS będą stanowili mniejszość w składzie TK. Po co zatem ten zapis? Według naszych informacji to element dyscyplinujący pozostałych sędziów, zwłaszcza tych, którzy będą w TK w czasie całej kadencji obecnych władz, w tym wskazanych przez PiS. Jarosław Kaczyński nie krył pretensji do dwojga sędziów, których PiS desygnował do Trybunału za swych poprzednich rządów – Teresy Liszcz (w 2006 r.) oraz Mirosława Granata (w 2007 r.). W wywiadzie dla telewizji Republika wytknął im, że w obecnym sporze o Trybunał nie stanęli po stronie PiS, i zarzucił, że kierowali się korporacyjnym interesem sędziów.

W poniedziałek PiS przedstawił poprawki do własnego projektu zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Jeszcze bardziej zaostrzają one i tak twarde rozwiązania, które partia Jarosława Kaczyńskiego lansuje od początku kadencji.

PiS chce wprowadzić zasadę, że skargi trafiające do Trybunału mają być rozpatrywane wedle kolejności wpływania. W „Rzeczpospolitej" zapowiadaliśmy, że PiS rozważa przyjęcie takiego rozwiązanie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów