Czwarta część mieszkańców kraju zaś twierdzi, że bardzo jej potrzebuje.
Takie wyniki przedstawił rządowy ośrodek badań socjologicznych WCIOM. Według innych badań, porównawczych między Ukrainą i Rosją (prowadzących ze sobą niewypowiedzianą wojnę), biedy obawia się prawie tyle samo pytanych: 39 proc. Rosjan i 37 proc. Ukraińców. Mimo jednak zapewnień rosyjskich polityków, że sytuacja w kraju się poprawia (a na Ukrainie, jak twierdzi Kreml, pogarsza), to w Rosji w ciągu ostatnich lat rośnie liczba osób bojących się tego, na Ukrainie zaś – maleje. – To nic zaskakującego w kraju, gdzie trzeci rok z rzędu spadają dochody realne – wyjaśnia jeden z moskiewskich ekspertów gospodarczych.
Mimo że to Kijów stał się w rosyjskiej propagandzie symbolem biedy, to nad Dnieprem w ciągu ostatniego roku realne dochody wzrosły o 7,3 proc., a w Rosji spadły o 6,5 proc. Po raz pierwszy od wielu lat ukraińskie PKB zaczęło rosnąć (2 proc. w 2016), gdy rosyjskie spadło o 0,4 proc. (według danych Centralnego Banku Rosji).
W przeciwieństwie też do Ukrainy coraz więcej Rosjan boi się wzrostu cen (63 proc.) i bezrobocia (45 proc.). Ukraińcy też podzielają te obawy (51 proc. i 36 proc.), ale u nich liczba takich osób maleje w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy w Rosji w tym czasie rośnie.
Tymczasem wśród rosyjskich polityków obowiązuje urzędowy optymizm. Premier Dmitrij Miedwiediew powiedział w poniedziałek na forum inwestorów w Soczi: „Zwyciężyliśmy bezrobocie, sytuacja na rynku (pracy) jest teraz stabilna". Ponieważ jest ono rekordowo niskie (5,4 proc.), „stanowi dumę urzędników różnego szczebla" – zauważył jeden z moskiewskich dziennikarzy. Ale właściciele rosyjskich firm pośrednictwa pracy ostrzegają, że „w ciągu najbliższych lat grozi skokowy wzrost bezrobocia z powodu zmniejszania się popytu na robotników niewykwalifikowanych". Eksperci ds. spraw socjalnych zaś wskazują, że wśród ponad 4 milionów osób bez pracy coraz więcej jest „chronicznych bezrobotnych", tzn. takich, którzy ponad rok pozostają bez pracy.