- W Polsce nie ma czegoś takiego jak zobowiązanie się w sensie prawnym do zawarcia związku małżeńskiego, taka umowa byłaby nieważna. Natomiast możemy sobie wyobrazić, że przy okazji podchodów do małżeństwa, przygotowań do niego mogą być jakieś umowy, np. organizacja wesela, rezerwacja sali weselnej, konieczność zapłaty zaliczki. Tu jak najbardziej można sobie wyobrazić proces o zwrot tych wydatków – mówił Marek Domagalski, dziennikarz „Rzeczpospolitej". Podkreślił, że pozwem i sądem nie da się zmusić mężczyzny, kobiety zresztą też, do tego, by stanęli na ślubnym kobiercu.
Pytany o odwoływanie darowizn mówił, że takie procesy są dość częste (np. przy podziale spadku, przy rozliczeniu konkubinatu, ale darowizny bardzo trudno jest odwołać.
Domagalski podkreślił, że kodeks cywilny wymaga, by darowizna powyżej 1000 zł była stwierdzona dokumentem, przy czym przez dokument rozumie się teraz maile, faksy, wszelkiego rodzaju treści. Czyli jeśli mężczyzna chce dać kobiecie np. torebkę wartą więcej niż 1 tys. zł, powinien jej wysłać smsa. Nawet post fatum bo jest wtedy ślad, że taka czynność miała miejsce i będzie mu łatwiej dowodzić ją przed sądem ale też powoływać świadków.
- Życie jest jednak bogatsze. Na początku para jest sobą zauroczona i trudno by mężczyzna wręczając pierścionek przyszłej małżonce mówił, to ty mi to pokwituj. Pewnie tak to się odbywa w Ameryce – podsumował Marek Domagalski.
Pytany czy zaskoczył go wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z ubiegłego tygodnia, w którym sąd orzekł, że Doda ma oddać wart ponad 100 tys. zł pierścionek zaręczynowy, powiedział, że zaskoczył go proces między osobami majętnymi, celebrytami, to, że doszło do sporu o pierścionek. - Jak widać pieniądze są ważne także wśród ludzi zamożnych - stwierdził. Mówił, że choć darowizny trudno, nawet bardzo trudno jest odwołać, to w przypadku Dody sąd uznał, że nie wszystko było darowizną (tych się bowiem nie zwraca). Pierścionek sąd potraktował zaś inaczej – jak przysporzenie bez przyczyny.