Bogactwo sporów o schedę spadkową pokazuje piątkowa sprawa przed Sądem Najwyższym.
Krzysztof B., jeden z trojga rodzeństwa, zażądał od siostry Jolanty B. uzupełnienia należnego mu zachowku. Według jego oceny siostra dostała wcześniej od ojca więcej niż inne dzieci. Siostra odpowiadała, że przecież Krzysztof B. otrzymał należny mu zachowek jako jeden z czworga spadkobierców, który wraz z rodzeństwem odziedziczyła także żona zmarłego – wszyscy po jednej czwartej.
Co zliczać
Sąd Okręgowy podzielił zastrzeżenia pozwanej. Ustalił, że wartość zostawionych aktywów, głównie nieruchomość, w której udział ma też Krzysztof B., oraz wcześniej poczynionych darowizn wynosi 6,2 mln zł (a długów nie było) należny zachowek wynosi zatem 775 tys. Krzysztof B. jednak w spadku dostał 803 tys. zł, zatem jego roszczenie do zachowku zostało już zaspokojone.
Sąd Apelacyjny w Warszawie zmodyfikował ten wyrok, doliczając do podstawy obliczenia zachowku jedną drugą wartości nieruchomości, jaką przed kilkunastu laty przed śmiercią zmarły darował drugiej córce Halinie i jej mężowi do wspólnego majątku. Przez to należny zachowek wzrósł i przewyższał o 71 tys. zł to, co Krzysztof B. realnie dostał, i tę kwotę mu zasądził od siostry Haliny.
Sprawa darowizn
Ta odwołała się do Sądu Najwyższego, a jej pełnomocniczka mec. Justyna Lenart powołała się na art. 994 kodeksu cywilnego, który stanowi, że przy obliczaniu zachowku nie dolicza się do spadku drobnych darowizn, ale też tych dokonanych przed więcej niż dziesięciu laty od śmierci spadkodawcy na rzecz osób niebędących spadkobiercami. Połowa tamtej darowizny powinna być tu zatem pominięta.