Najlepsze, co Mateusz Kijowski, mógłby teraz zrobić, to usunąć się w cień - mówił Leszek Miller w dzisiejszym programie #dzieńdobryPolsko w wp.pl. Poparł jednocześnie apel zarządu KOD, który wczoraj wezwał Kijowskiego do ustąpienia ze stanowiska.
Przyznał też, że po aferze z fakturami, które lider KOD wystawiał Komitetowi, nie potrafiłby mu już zaufać. - Dla wielu ludzi jest to głęboki zawód, że ich pieniądze szły na jakieś prywatne potrzeby pana Kijowskiego - powiedział.
Zastrzegł jednak, że jest to wyłącznie jego opinia. Miller jest zdania, że w sytuacji Kijowskiego - trudnej, jak podkreślił - lepiej jest cofnąć się o kilka kroków, a by "przygotować sobie rozbieg do kolejnego przedsięwzięcia za dwa, trzy czy 10 lat".
Były szef SLD uważa, że przewodniczący KOD padł ofiarą "narkotyku", któremu często ulegają osoby rozpoczynające polityczną karierę.
- Widziałem wiele takich przypadków. Zwłaszcza ludzi, którzy zaczynali swoje kariery. Zaproszenia do studiów telewizyjnych, uwielbienie tłumów... To narkotyk, który działa bardzo silnie na emocje, osobowość i pan Kijowski padł ofiarą tego wszystkiego - mówił.