We wtorek lokalne biura meteorologiczne otrzymały wskazówkę, aby "natychmiast wstrzymać publikowanie raportów o smogu". Zamiast tego należy używać słowa "mgła", gdy widoczność spadnie poniżej 10 km. Tak przynajmniej sugeruje zdjęcie takiego oficjalnego pisma zamieszczone w sieci społecznościowej Weibo — o czym informuje agencja AFP.

Oficjalnie ten zakaz to próba uporządkowania systemu ostrzeżeń o zagrożeniach środowiskowych. „Urząd ochrony środowiska i biura meteorologiczne często różnią się co do tego, kiedy można wydawać ostrzeżenia o smogu" — mówi rzecznik chińskiego urzędu meteorologicznego cytowany przez AFP. „W drodze konsultacji zostaną wypracowane wspólne zasady takich alertów".

Jednak nie brak głosów, że posunięcia władz są podyktowane chęcią zablokowania informacji o złym stanie powietrza. „Kiedyś oszukiwali nas osobno. Teraz oszukują nas wspólnie" — przytacza AFP komentarze z Weibo (to chińskie połączenie Facebooka i Twittera). „Nawet jeśli rzeczywiście chcą zunifikowanego systemów alarmów smogowych, to na razie mogli zostawić ten stary" — brzmi inny. „Jeśli zamkną ludziom usta, to niebo stanie się błękitne" - drwi jeden z komentujących.

Problem z alertami smogowymi w Chinach polega na tym, że wiążą się one z czasowym ograniczeniem ruchu drogowego, a nawet zawieszaniem pracy fabryk. Dlatego stacje meteorologiczne często wstrzymują się z ogłaszaniem alertów, bo dla lokalnych władz oznacza to również straty ekonomiczne.

AFP przytacza przykłady sprzecznych ze sobą alertów smogowych oraz chaosu przy decyzjach o zamykaniu szkół i zakładów przemysłowych. W sieci miały się też pojawiać wpisy sfrustrowanych użytkowników narzekających na złą jakość powietrza — AFP twierdzi, że zostały one szybko usunięte.