O zatrzymaniu C. oficjalnie poinformował MON. W operacji jego zatrzymania oprócz SKW, miała uczestniczyć m.in. ABW, żandarmeria oraz policja. Do zatrzymania doszło dzisiaj rano. Piotr C. trafił do prokuratury.

O Piotrze C. pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" w sierpniu, gdy prokuratura oraz Żandarmeria Wojskowa wydały za nim list gończy. Miał on zostać wówczas zatrzymany i usłyszeć zarzut z art. 130 p. 3 kk, który brzmi „kto, w celu udzielenia obcemu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, gromadzi je lub przechowuje, wchodzi do systemu informatycznego w celu ich uzyskania albo zgłasza gotowość działania na rzecz obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do lat 8". Nie stało się tak, bowiem zniknął ze swojego mieszkania w Warszawie. Jak podał portal TVN 24 wraz z nim ślad zaginął po jego matce.

Jak ujawniliśmy w „Rz" C. pilotował samoloty w warszawskim 36. specpułku, zajmował się także promocją Sił Powietrznych wśród młodzieży, był wysportowany. Resort obrony nie podaje informacji dla kogo ewentualnie miał pracować, jakie i od kiedy przekazywać informacje.

W sierpniu list gończy został opublikowany na polecenie wydziału ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Jak opisała wyborcza.pl porucznik ten już wcześniej został zatrzymany przez wojskowe służby. Stało się to w listopadzie 2014 r. Według SKW miał on przekazywać dokumenty wojskowe przedstawicielowi wywiadu Federacji Rosyjskiej. Jak pisała wyborcza.pl SKW była przekonana, że porucznik powinien zostać oskarżony o szpiegostwo, ale prokuratura uznała, że dowodów wystarczy tylko na to, by postawić mu zarzuty o przekazywanie materiałów niejawnych nieuprawnionym osobom. Pomimo protestów m.in. ówczesnego koordynatora służb Marka Biernackiego został on zwolniony. Potem żołnierz był na zwolnieniu lekarskim, a następnie odszedł z wojska. Dopiero latem tego roku służby i śledczy postanowiły powrócić do tej sprawy.