Generał Marian Janicki był szefem BOR w latach 2007–2013. Przygotowywał pielgrzymki Jana Pawła II i był wiceszefem tej służby w trudnym momencie: przejęcia przez BOR w 2002 r. Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Do niedawna pobierał emeryturę w wysokości około 10 tys. zł, ale dostał już pismo mówiące, że została ona „ponownie ustalona" na poziomie 1,7 tys. zł na rękę.
Wcześniej emeryturę obcięto gen. Mirosławowi Gaworowi, który kierował BOR w latach 1991–2001, a podczas pielgrzymek jeździł z papieżem papamobile. Obniżka nie ominie innych byłych szefów BOR: gen. Grzegorza Mozgawy i gen. Krzysztofa Klimka. Ten drugi był szefem ochrony premierów Jerzego Buzka, Kazimierza Marcinkiewicza i Donalda Tuska.
Powód? BOR znalazło się wśród służb objętych tzw. ustawą dezubekizacyjną, przyjętą 16 grudnia w sali kolumnowej. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak argumentował, że „nawet pod koniec lat 80. BOR był zaliczany do SB".
Zdaniem gen. Mariana Janickiego to absurd. – Nieprzypadkowo BOR nie uwzględniono w pierwszej ustawie dezubekizacyjnej z 2009 r. BOR nigdy nie prowadziło czynności operacyjno-rozpoznawczych. Prawo do nich ma zyskać dopiero teraz, po przekształceniu w Służbę Ochrony Państwa – przypomina generał. – Smuci mnie milczenie Kościoła. Szkoda, że nie żyją już bp Jan Chrapek i kard. Franciszek Macharski. Oni mieliby odwagę powiedzieć: zastanówcie się, ci ludzie nie robili nic złego – dodaje.
Jego zdaniem głos Kościoła by się przydał, bo objęcie BOR ustawą, przy pozostawieniu emerytur byłym ZOMO-wcom, jest jawnie niesprawiedliwe. Gen. Janicki dodaje, że ustawa zawiera też szereg absurdów. Po pierwsze, by stracić emeryturę, wystarczy przynajmniej jeden dzień służby przed 1 sierpnia 1990 r. Przykładowo gen. Marian Janicki rozpoczął pracę w BOR w 1988 r. W „Rzeczpospolitej" pisaliśmy już o obniżeniu świadczenia Marka Stańczyka, słynnego instruktora kierowców BOR, który zaczął służbę już po wyborach czerwcowych.