Wojska Obrony Terytorialnej stały się ofiarą najbardziej „wybujałych" oczekiwań stawianych przez poprzedniego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Z jego licznych wypowiedzi wynikało, że już powinny być gotowe do walki, a dodatkowo miały być wyposażone w najnowocześniejszy polski sprzęt.
Dziś wyraźnie widać, że wizje dotyczące tych wojsk zderzyły się z rzeczywistością, która osłabia też inne rodzaje wojsk.
Wbrew pozorom ochotników garnących się do tej formacji nie jest za dużo. Szef MON Mariusz Błaszczak w rozmowie z radiową Jedynką przyznał, że kiedy objął swój urząd, sprawdził, jakie były plany dotyczące formowania WOT. – Otóż do końca 2017 r. miało być 17 tys. żołnierzy. Było poniżej 10 tys. – stwierdził.
Spowolnienie planowane?
Obecnie WOT liczą ponad 11 tys. żołnierzy. Zdaniem ppłk. Marka Pietrzaka, rzecznika Dowództwa WOT, plany związane z tworzeniem tej jednostki zakładają, że do końca tego roku będzie ona miała w swych szeregach 20 tys. żołnierzy, w tym 17,2 tys. ochotników (pozostali to żołnierze zawodowi). W przyszłym roku ma być ich w sumie ok. 30 tys. Dowództwo zakłada, że ostatnia kompania tej formacji zostanie utworzona w 2021 roku. W związku z tym, że cykl szkolenia trwa trzy lata, formacja będzie miała 53 tys. wyszkolonych żołnierzy dopiero w 2024 r. Jednak minister Mariusz Błaszczak na spotkaniu w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych poinformował, że pełną gotowość bojową formacja ma osiągnąć w 2025 r.
Wojskowi przyznają nieoficjalnie, że Macierewicz obiecywał zbyt wiele na wyrost. – Dzisiejsze plany rozwoju WOT są realne – zapewnia nas dr Grzegorz Kwaśniak dyrektor Biura do Tworzenia WOT w MON.