Zawodowi wojskowi nisko oceniają przydatność dla systemu obrony państwa żołnierzy z Narodowych Sił Rezerwowych. Ci zaś krytycznie patrzą na szkolenia organizowane przez armię – wynika z badań Wojskowego Biura Badań Społecznych (WBBS), które poznała „Rzeczpospolita".
NSR liczą ok. 12 tys. żołnierzy – ochotników i rezerwistów. Stanowią oni zaplecze zawodowej armii. Jak wynika z badań WBBS, kandydaci do NSR traktują tę służbę jako wstępny etap dalszej kariery zawodowej w wojsku (tak uważa 79 proc.).
O ich zaangażowaniu świadczy to, że po odbyciu szkolenia 70 proc. skłonnych jest uczestniczyć w kolejnych ćwiczeniach jeszcze w tym samym roku. Ankietowani generalnie dobrze oceniają ćwiczenia organizowane przez armię – twierdzą, że poszerzają one ich wiedzę i umiejętności praktyczne z zakresu pola walki, regulaminów i procedur wojskowych. Zwracają jednak uwagę na pogarszające się relacje z kadrą dowódczą. Krytycznie oceniają także proces szkolenia.
Aż 27 proc. badanych zwraca uwagę na zbyt małą liczbę praktycznych ćwiczeń wojskowych, w których brali udział (np. poligony, manewry wojskowe, pomoc przedmedyczna, samoobrona, trening kondycji fizycznej). Respondenci pisali między innymi: „Zamiast spędzać czas na poligonie, uczymy się w koszarach regulaminów". Co czwarty zwraca także uwagę na słabą organizację ćwiczeń. Aż 16 proc. wskazywało na niedostatek zajęć strzeleckich. „Jesteśmy za mało obeznani z bronią!" – pisali w ankietach. Byli także rozczarowani sprzętem i wyposażeniem. „Uczymy się na starym sprzęcie, który pochodzi z lat 80. To już jest złom. Trening z takim sprzętem nic nie wnosi. Maski gazowe starego typu dawno wyszły z użycia" – wskazują.
Zdecydowanie poleciłoby tę służbę tylko 20 proc. ankietowanych. Z kolei żołnierze zawodowi nisko oceniają poziom wyszkolenia wojskowego żołnierzy NSR.