– To absurdalna sytuacja. Policjanci nie chcą kierować służbowymi autami, ścigać przestępców, by nie narazić się na koszty – mówi Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów w Katowicach.
Problem narasta, bo liczba i wartość szkód spowodowanych przez policjantów w służbowych radiowozach gwałtownie się zwiększyła. Według danych MSWiA w ubiegłym roku wartość szkód sięgnęła aż 13,4 mln zł. To dużo, bo we wcześniejszych latach nawet lekko malała: w 2012 r. wyniosła 11,5 mln zł, w 2013 r. – 11,4 mln, a w 2014 r. – 11,2 mln zł.
Zanim wsiądą do auta
Dlaczego radiowozy nie mają wykupionych polis AC? Bo jak wylicza resort, zawarcie umowy ubezpieczenia autocasco dla pojazdów służbowych policji kosztowałoby trzy razy więcej niż roczne szkody – ok. 33 mln zł (a nawet 46 mln, gdyby wliczyć w to jeszcze m.in. motocykle i furgony).
Wtedy jednak zapłaciłby budżet państwa, a dziś robi to policjant, który np. miał stłuczkę z własnej winy. Problem dotyczy zresztą wszystkich funkcjonariuszy służb mundurowych. Tylko w ubiegłym roku towarzystwa ubezpieczeniowe wypłaciły im prawie 8,5 mln zł odszkodowań, o prawie 1,5 mln zł więcej niż w 2014 r.
Ze względu na specyfikę pracy policji stłuczki czy wypadki zdarzają się nagminnie. W ubiegłym roku było ich 8266. Np. kilka dni temu w Zabrzu zderzyły się ze sobą dwa radiowozy, którymi policjanci jechali na akcję wezwani do rozróby pseudokibiców. Dwa tygodnie temu zaś policyjna, nieoznakowana skoda na drodze krajowej nr 7 niedaleko Ostródy zderzyła się z dwoma jadącymi z przeciwka autami. Pasażerem był zastępca komendanta głównego policji Andrzej Szymczyk.