Nie chcą szukać dowodów w sprawie inwigilacji dziennikarzy

Policyjny audyt wskazuje na nieprawidłowości, w tym nielegalne podsłuchy. Ale śledztwa nie będzie.

Aktualizacja: 15.02.2016 15:06 Publikacja: 14.02.2016 17:57

Zbigniew Maj twierdzi, że funkcjonariusze policji podsłuchiwali dziennikarzy. Prokuratura nie zajmie

Zbigniew Maj twierdzi, że funkcjonariusze policji podsłuchiwali dziennikarzy. Prokuratura nie zajmie się jednak sprawą

Foto: Fotorzepa, Jakub Kamiński

Zbigniew Maj przestał być szefem policji i nie dokończy już kontroli w Biurze Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji (KGP). Słynny audyt, który wykazał, że przez rok specjalne policyjne grupy podsłuchiwały różne osoby, oceniła prokuratura. Nie wszczynając śledztwa, właśnie uznała, że nie ma dowodów na inwigilację dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową. Eksperci twierdzą, że tylko wnikliwe śledztwo mogłoby potwierdzić lub wykluczyć nadużycia.

Inwigilacji nie było?

– Zarzuty dotyczące potencjalnej inwigilacji dziennikarzy są tak ciężkie, że powinny być dogłębnie zbadane w trybie procesowym, w ramach śledztwa. Audyt z Komendy Głównej to tylko jedno ze źródeł dowodowych, trzeba zbadać także inne – mówi „Rzeczpospolitej" Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny, który od lat bezkompromisowo ocenia pracę prokuratury.

W styczniu ówczesny komendant główny podał bulwersujące opinię publiczną informacje, że „w stosunku do dziennikarzy i ich najbliższych były stosowane formy pracy policji". Dwie policyjne grupy – w tym złożona z funkcjonariuszy BSW, działająca poza wiedzą prokuratury badającej aferę taśmową – miały prowadzić działania operacyjne na niejasnych zasadach. Wykazał to audyt Biura Kontroli KGP. Za łamanie procedur i błędy m.in. „w dokumentowaniu pracy operacyjnej" siedmiu policjantów ma sprawy dyscyplinarne. Doniesienia do prokuratury Komenda Główna nie złożyła, bo – jak mówił jej ówczesny szef – audyt trwał.

O ten niepełny jeszcze dokument wystąpiła Prokuratura Okręgowa w Warszawie i w piątek uznała, że nie wskazuje on „na uzasadnione podejrzenie popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa", w tym przekroczenia uprawnień przez policjantów z BSW. Przekaz był jasny: inwigilacji nie było.

W rzeczywistości profesjonalnie tego nie zbadano. Prokuratura przeprowadziła tylko krótkie postępowanie sprawdzające po publikacji „Gazety Wyborczej", która w 2015 r. napisała, że w policji i SKW powstały tajne grupy, które śledziły i podsłuchiwały m.in. szefa CBA Pawła Wojtunika i byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka (miały powstać z inicjatywy podejrzewającego spisek w służbach szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza).

Trzeba szukać śladów

Służby nie przyznały się do nielegalnych praktyk, a prokuratura odmówiła śledztwa. Audyt z KGP nie zmienił jej stanowiska.

– Nie wyobrażam sobie, jak można było nie przesłuchać komendanta Maja, który otwartym tekstem mówił, że dochodziło do nadużyć. Pytać zainteresowanych, czy robili coś wbrew prawu, to jak pytać złodzieja, czy coś ukradł – mówi prok. Olejnik.

Śledczy nie przesłuchali też funkcjonariuszy z policyjnych grup ani kontrolerów z KGP.

– Sprawa jest bardzo poważna i powinna być dokładnie zbadana – mówi prof. Piotr Kruszyński, karnista z UW.

Eksperci twierdzą, że tylko w śledztwie można sprawę wyjaśnić, bo postępowanie sprawdzające ma za wąski charakter.

– Śledztwo pozwala wykonać czynności w trybie procesowym i przesłuchać świadków, z uprzedzeniem ich o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań – zaznacza Olejnik. – Czasem modus operandi działania służb jest tak skomplikowany, że na pierwszy rzut oka nie widać nieprawidłowości, potrzeba pogłębionych badań – mówi i dodaje, że jeśli podsłuchy były, to muszą być ślady. – Trzeba tylko chcieć i wiedzieć, gdzie ich szukać – mówi Olejnik.

Wspomina, że w aferze Rywina wiele materiałów zniszczono, ale w śledztwie ustalono prawdę.

Sąd czeka

O inwigilacji jest przekonany Sylwester Latkowski, były redaktor naczelny „Wprost". „Jeśli w materiałach operacyjnych, analizach pojawia się nazwisko dziennikarza i jednej z osób z rodziny dziennikarza, to o czym to świadczy? O zajmowaniu się nimi" – pisze w serwisie Kulisy24 jeden z domniemanych podsłuchiwanych.

Prokurator Olejnik uważa, że wyjaśnienie sprawy jest ważne również z innego powodu. – Jeśli inwigilacja miała miejsce, a sprawa nie zostanie wyjaśniona, to przy kolejnej okazji służby znowu sięgną po te sposoby – ostrzega.

Decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa zaskarżył już poseł PiS Maks Kraczkowski.

– Uważam za skandal to, że prokurator zadowolił się odpowiedzią służb, nie docierając do sedna materii, bez weryfikacji poprzez czynności śledcze – mówi poseł.

Sąd na razie nie rozpatrzył jego zażalenia, bo czeka na salę do rozpraw niejawnych.

W czwartek Zbigniew Maj podał się do dymisji. Nie wiadomo, kto zostanie nowym szefem policji i czy będzie zdeterminowany, by dokończyć kontrolę dotyczącą podsłuchów.

Zbigniew Maj przestał być szefem policji i nie dokończy już kontroli w Biurze Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji (KGP). Słynny audyt, który wykazał, że przez rok specjalne policyjne grupy podsłuchiwały różne osoby, oceniła prokuratura. Nie wszczynając śledztwa, właśnie uznała, że nie ma dowodów na inwigilację dziennikarzy zajmujących się aferą taśmową. Eksperci twierdzą, że tylko wnikliwe śledztwo mogłoby potwierdzić lub wykluczyć nadużycia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?