MON oraz Sztab Generalny przygotowują nową koncepcję Wojsk Obrony Terytorialnej. Znacznie różni się ona od tych, które mieliśmy okazję poznać kilka miesięcy temu, w końcówce rządów PO–PSL. Obrona terytorialna nie będzie oparta tylko na ochotnikach i organizacjach proobronnych czy przedsiębiorstwach, jej szkielet będzie tworzyła zawodowa armia. Być może część jednostek zostanie wyposażona w ciężki sprzęt, jak amerykańska Gwardia Narodowa.
Ze wstępnych założeń przygotowanych przez płk. dr. Krzysztofa Gaja, szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego, wynika, że w czasie pokoju armia ma utrzymywać szkielet OT składający się z kilkunastu tysięcy żołnierzy zawodowych. W skład tych jednostek wchodziliby rezerwiści wzywani na krótkie ćwiczenia na jeden weekend w miesiącu. W czasie wojny jednostki OT mają liczyć ok. 40 tys. osób.
– Koncepcja powołania obrony terytorialnej powinna być gotowa już w marcu – mówi nam płk rez. dr Grzegorz Kwaśniak, pełnomocnik ministra obrony do tworzenia OT. Do końca kwietnia zaakceptowałby ją szef resortu Antoni Macierewicz. Do końca roku zaś ma być gotowy pakiet zmian w ustawach powołujący nowy rodzaj wojsk.
Nabór do tych jednostek ruszyłby wiosną przyszłego roku. Dowództwo Ochotniczej Armii Krajowej (takiej nazwy używa się roboczo) powołano by jeszcze w tym roku.
MON ogłosi także stworzenie trzech brygad OT. – Będą usytuowane na północnym wschodzie, być może w miastach wojewódzkich lub w ich pobliżu – dodaje płk Kwaśniak. Wojskowi przed podjęciem ostatecznej decyzji co do ich lokalizacji muszą sprawdzić np., czy są tam koszary.