Zdaniem dziennikarza sytuacja polskiej armii jest pomiędzy bardzo krytyczną oceną szefa MON a nazbyt pozytywną opinią byłego szefa resortu Tomasza Siemoniaka. - Nie jest dobrze, ani źle. Armia jest w stanie lekkiej transformacji. Związanej z tym, że od 5-6 lat mamy armię zawodową. Nie znamy sytuacji armii w przypadku pełnego uzawodowienia, dopiero się uczymy tego systemu – mówił Kozubal. - Próbujemy łatać dziury z zakupem nowoczesnego uzbrojenia. Nie jest tak jak twierdzi minister Antoni Macierewicz, że nie mamy armii i ona nie funkcjonuje.

Według dziennikarza słowa szefa MON są niesprawiedliwe. Natomiast plan modernizacji armii, w którą poprzednia koalicja rządząca zamierzała zainwestować 130 mld zł, okazał się nie do końca dobry, bo w porę nie został skorygowany. Zdaniem Kozubala po wybuchu konfliktu na Ukrainie okazało się, że Polska inwestuje w sprzęt, który okazał się w tej sytuacji nieprzydatny. – Zabrakło też elementu rozwoju wojsk specjalnych – ocenił Kozubal.

O głośnych zarzutach szefa MON, który mówił, że Polska produkuje moździerze „RAK”, do których nie ma amunicji, dziennikarz mówił, że to nie jest prawda. - To jest dobra i nowoczesna technologia. 24 kwietnia pani premier podpisała umowę na zakup tej broni dla polskiej armii. Amunicja do tej broni jest, bo można wykorzystywać do niej pociski 120 mm. Problem polega na tym, że nie ma jeszcze tzw. pocisków inteligentnych.

Macierewicz odwróci reformę, którą wprowadzała Platforma? - Jeszcze Siemoniak zapowiedział, że zwiększy armię o 10 tys. żołnierzy, czyli zapoczątkował tę zmianę. W ramach 150 tys. żołnierzy, o których mówił minister Macierewicz, 40 tys. to będą słabiej wyszkoleni żołnierze zaangażowani w obronę terytorialną, która ma powstać w ciągu 2-3 lat. Problem w tym, że za podpisaniem koncepcji nie poszły żadne akty prawne.