Pakiet onkologiczny nie pomaga pacjentom

Większość pacjentów z nowotworem nie została objęta specjalnym trybem leczenia.

Aktualizacja: 26.07.2017 07:34 Publikacja: 25.07.2017 19:49

Pakiet onkologiczny nie pomaga pacjentom

Foto: 123RF

Wprowadzony w 2015 r. pakiet onkologiczny nie poprawił znacząco sytuacji chorych. Skorzystała z niego tylko niewielka część pacjentów – wynika z raportu NIK, który poznała „Rzeczpospolita".

– Problemem jest nieskoordynowany i chaotyczny proces diagnostyczny, finanse i późne wykrycie choroby. Zaniepokojenie budzi też skuteczność leczenia – ocenia prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.

Sztandarowy projekt rządu PO miał przyspieszyć diagnostykę osób z podejrzeniem raka i zapewnić im dostęp do leczenia poza kolejką. To ważne, bo nowotwory diagnozuje się u 159 tys. osób rocznie, a 96 tys. chorych umiera, najczęściej z powodu zbyt późnego ich wykrycia.

Chodziło więc o to, by chorobę zdiagnozować w jak najwcześniejszym stadium, najlepiej już w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu. Chory dostaje wówczas kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO), czyli tak zwaną zieloną kartę. Jest ona przepustką do szybkiej ścieżki onkologicznej.

Ten mechanizm działa jednak słabo, bo procedurą objęto jedynie 14 proc. chorych leczonych w poradniach specjalistycznych i 29 proc. w szpitalach. Bez karty pacjent z podejrzeniem nowotworu i tak musiał czekać w kolejce.

Dlaczego DiLO wydawano tak rzadko? Dr Marcin Pakulski, były prezes NFZ, uważa, że zniechęcająco mogło zadziałać nałożenie sankcji na lekarzy z największą liczbą błędnych podejrzeń nowotworu. Groziło im, że zostaną w ogóle pozbawieni możliwości wydawania kart DiLO.

Szymon Chrostowski, były prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, wini natomiast biurokrację. – Zgłaszali się do nas pacjenci, którym lekarz pierwszego kontaktu odmawiał wydania DiLO, twierdząc, że nie obsługuje komputera – opowiada. Jednak z przeprowadzonej wśród lekarzy ankiety wynika, że część z nich nie wydaje kart, bo są zbyt skomplikowane, a ich wypełnienie czasochłonne.

NIK wskazała także plusy: tam, gdzie pakiet działał, skrócił się czas oczekiwania na świadczenia. – Jego głównym zadaniem było to, by pacjent został zdiagnozowany w dziewięć tygodni i by zebrało się wokół niego konsylium. W tym zakresie spełnił zadanie – broni idei Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia.

Raport NIK dotyczył dwóch ostatnich lat. Dziś jest już trochę lepiej. Do połowy 2017 r. wydano ok. 520 tys. kart DiLO, wykonano 101 tys. diagnostyk wstępnych (88 proc. w terminie). A zielona karta ma nie dziewięć, lecz zaledwie dwie strony.

Rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Milena Kruszewska dodaje, że tegoroczna nowelizacja ustawy o świadczeniach zdrowotnych wprowadziła także możliwość wystawiania karty przez specjalistów. Wcześniej mogli to robić tylko lekarze POZ. – Rozszerzono zakres diagnostyki i leczenia w ramach pakietu z „nowotwór złośliwy" na „nowotwór złośliwy lub miejscowo złośliwy", co umożliwiło objęcie nim m.in. łagodnych nowotworów centralnego układu nerwowego – podkreśla.

Ochrona zdrowia
Obturacyjny bezdech senny – choroba niedoceniana
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Ochrona zdrowia
Ćwiek-Świdecka: Kobiety kupują pigułki „dzień po” jak wtedy, gdy nie było recept
Ochrona zdrowia
Gdańskie centrum sportu zamknięte do odwołania. Znaleziono groźną bakterię
Ochrona zdrowia
Rewolucja w kodeksie etyki lekarskiej? Wykreślone ma być jedno ważne zdanie
Ochrona zdrowia
Izabela Leszczyna: WOŚP nie ma nic wspólnego z wydolnością systemu ochrony zdrowia