Polak w wieku produkcyjnym wydał na lek przeciwdepresyjny w 2017 roku średnio 14 zł. Łącznie sprzedano ich 21,1 mln opakowań, o 5 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z danych firmy IQVIA (dawniej IMS Health), do których dotarła „Rzeczpospolita". Wzrost sprzedaży takich leków jest widoczny od lat.
Zdaniem ekspertów współczesny styl życia sprzyja depresji, a wskutek kampanii społecznych przestała ona stygmatyzować chorych. W efekcie więcej Polaków podejmuje farmakoterapię, szczególnie że jest ona dostępna ekonomicznie. – Epizod depresyjny można wyleczyć podczas pięciu wizyt u psychiatry. Dochodzą do tego koszty leków, ok. 50 zł miesięcznie – wylicza prof. Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii.
Jednak zdaniem ekspertów sama dostępność leków nie wystarczy, by Polacy uporali się z tą chorobą. Potrzebna jest też reforma psychiatrii. A o tym, że nie jest z nią najlepiej, świadczą wskaźniki. – W Polsce wydaje się na nią 3,4 proc. budżetu na zdrowie, podczas gdy w Europie średnio 6 proc. – mówi prof. Gałecki.
Dodaje też, że w Polsce brakuje psychiatrów. Jest ich około 3,5 tys., czyli 90 na milion mieszkańców. Pod tym względem zajmujemy w Europie przedostanie miejsce przed Bułgarią. Zdaniem ekspertów problemem jest też przestarzały model leczenia. W Polsce dominują szpitale, które na Zachodzie zaczęto zamykać pół wieku temu. – Dzisiaj aż 70 proc. środków na psychiatrię idzie na opiekę stacjonarną, choć szpital nie rozwiąże wielu problemów – mówi Marek Balicki, psychiatra i były minister zdrowia.
Jednak nasi rozmówcy wskazują na symptomy świadczące o poprawie sytuacji. Wśród ogłoszonych niedawno przez Ministerstwo Zdrowia priorytetów znalazły się zapobieganie, rehabilitacja i leczenie zaburzeń psychicznych. W nowych standardach opieki okołoporodowej, które wejdą w życie w 2019 roku, ministerstwo chce z kolei położyć nacisk na zapobieganie depresji u kobiet ciężarnych. Eksperci obserwują też u młodych lekarzy większe zainteresowanie specjalizacją z psychiatrii.