We wtorek głos zabrało naprędce zwołane kolegium Sądu Najwyższego. To reakcja na słowa premiera Mateusza Morawieckiego, których użył na łamach portalu tygodnika „Washington Examiner". Premier napisał tam, że polski wymiar sprawiedliwości jest „głęboko wadliwy" oraz „sprzyja nepotyzmowi i korupcji". Dodał, że rząd Prawa i Sprawiedliwości został wybrany, by go naprawić.
Premier utrzymuje, że w czasie obrad Okrągłego Stołu gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu pozwolono na obsadzenie w sądach postkomunistycznych sędziów z czasów komunizmu. „Sędziowie ci dominowali w naszym wymiarze sprawiedliwości przez kolejne ćwierć wieku. Niektórzy z nich wciąż pracują" – czytamy w jego tekście.
Premier pisze też, że „sędziowie przydzielani są do spraw przez swoich popleczników, bez publicznego nadzoru". Dodaje, że „w przypadkach, gdy sprawa wygląda na bardziej dochodową, wymagane są łapówki. Korzyści dla przyjaciół; zemsta przeznaczona dla rywali – tak to działa zdaniem premiera. Wymiar sprawiedliwości zbyt często jest niedostępny dla tych, którym brak politycznych wpływów i pokaźnych kont bankowych" – napisał szef polskiego rządu. Postępowania czasem przedłużają się w nieskończoność, działając na korzyść bogatych i wpływowych podsądnych.
Wypowiedziami premiera poczuli się urażeni sędziowie SN. W uchwale kolegium prostują nieprawdziwe informacje. Piszą, że nieprawdą jest, iż w wyniku obrad Okrągłego Stołu to gen. Jaruzelski obsadził w wolnej Polsce stanowiska sędziowskie postkomunistycznymi sędziami.
Po drugie – podkreśla uchwała kolegium SN – nieprawdą jest, że w pracach Krajowej Rady Sądownictwa przy rozstrzyganiu postępowań konkursowych nie uczestniczą sędziowie liniowi i przedstawiciele władz pochodzących z wyboru.