Prezes mówiła, że powstała teoria, iż asystent sądu powszechnego nie ma wystarczających kwalifikacji aby być asystentem sędziego Trybunału.
- Ja przyjmuję zasadę, że pracę asystenta ocenia tylko sędzia, który z nim pracuje, ustala harmonogram i czas pracy – mówiła.
Sędzia zwróciła uwagę, że ze swoją obecną asystentką współpracowała przez wiele lat w sądzie okręgowym. Była wówczas sytuacja, w której przeciętny sędzia miał ok. 1000 spraw w referacie. Wspólnie ustalono, że aby rozwiązać ten problem sędziowie wraz z asystentami będą pracować ponad wymiar pracy. Dzięki temu udało się w krótkim czasie zmniejszyć liczbę spraw o połowę.
Prezes wskazała, że nigdy nie spotkała się z sytuacją, aby na skutek działań asystentów kiedykolwiek doszło do wycieku jakichkolwiek informacji dotyczących spraw sądowych.
- Asystent nie pisze wyroku. On jedynie pod kierunkiem sędziego przygotowuje uzasadnienie orzeczenia, które już zapadło. To sędzia decyduje o merytorycznej treści orzeczenia, przekazuje asystentowi wskazówki, prosi o zebranie materiałów i przygotowanie uzasadnienia – mówiła Prezes.