Chodzi o uchwałę Sądu Najwyższego w sprawie prawa łaski. I choć było to pytanie prawne jakich setki, to okazało się szczególne.

Sąd Najwyższy, odpowiadając na nie, stwierdził, że prezydent może stosować prawo łaski dopiero po prawomocnym wyroku. W konsekwencji , zdaniem Sądu Najwyższego, do ułaskawienia Mariusza Kamińskiego nie doszło. Treść uchwały wywołała burzę. Znakomita część karnistów i konstytucjonalistów uważa, że sąd miał rację. Zaplecze PiS biło jednak na alarm. Nikt nie może ograniczać prerogatyw prezydenta; prezydent może ułaskawiać, kogo chce i kiedy chce – przekonywali przychylni rządzącym prawnicy. Być może ten konflikt po pewnym czasie by przycichł, odpowiedź Sądu Najwyższego w sprawie prawa łaski uruchomiła jednak dalszy ciąg. Kasację w sprawie ministra do spraw służb Sąd Najwyższy zaplanował na 9 sierpnia. Te emocje więc dopiero przed nami.

Dwa tygodnie temu jednak Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, i Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie, napisali do SN, by ten zawiesił sprawę Kamińskiego. Powód? Ich zdaniem trwa spór kompetencyjny między SN a prezydentem w kwestii ułaskawienia. A jeśli spór trwa, to sprawy, których on dotyczy, powinny zostać zawieszone do czasu rozstrzygnięcia go przez Trybunał Konstytucyjny.

Sąd Najwyższy sprawy jak na razie nie zawiesił, zaplanowanej rozprawy kasacji też nie zdjął z wokandy. Dziś zdecyduje, co dalej.

Postanowienie Sądu Najwyższego może się stać kolejną odsłoną konfliktu na linii rządzący–SN. Część konstytucjonalistów mówi, że w tej sprawie nie ma żadnego sporu, ale z drugiej strony słyszy się też, że jest inaczej. Ostatni głos należy do Sądu Najwyższego. Komu przyzna rację? Nie wiadomo. Miejmy jednak nadzieję, że sąd stanie na wysokości zadania i nie przestraszy się tych, którzy myślą inaczej niż on sam.