W sumie Rada umorzyła postępowania nominacyjne wobec 21 osób. Żadna z nich nie podała powodu rezygnacji. Pojawiły się więc domysły, dlaczego nagle tak duża grupa kandydatów postanowiła zrezygnować z marzeń o zawodowym awansie. Odpowiedź była jedna: zniechęciła ich atmosfera wokół wymiaru sprawiedliwości, a głównie zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa, przed której obliczem musieliby stanąć.

Sędziowie sceptycznie oceniający nową Radę nie mają wątpliwości, że o to właśnie poszło. Twierdzą, że nie chodzi tylko o poważne wątpliwości co do konstytucyjności Rady. Głównym problemem jest, co się stanie z osobami, które awansowały po pozytywnej opinii Rady, bo kiedyś może się okazać niekonstytucyjna. Nic dziwnego, że są tacy kandydaci, którzy przełkną niższą pensję i prestiż, ale będą spać spokojnie.

Jeśli taki rzeczywiście jest powód rezygnacji, to można się czuć zaniepokojonym. I to nie tylko o los kandydatów, którzy już zrezygnowali z awansu na rzecz świętego spokoju, ale i przyszłych kilkuset wakatów pozostających do obsadzenia. Bo jeśli nawet uda się znaleźć kilkuset kandydatów na tyle samo miejsc, to idea konkursu na urząd zostanie wypaczona. Etat bowiem dostaną ci, którzy się zgłoszą, a nie ci, którzy wypadną w konkursie najlepiej. Czy taki scenariusz jest możliwy? Oby nie. Wystarczy jednak cofnąć się pamięcią do wyborów członków nowej KRS, by zrozumieć, że jest całkiem realny.

Zapraszam do lektury. ©?