Strach sędziów przed prowadzeniem sprawy

Najczęstszym środkiem do pozbycia się sprawy jest formalizm.

Aktualizacja: 10.06.2018 11:48 Publikacja: 10.06.2018 08:45

Strach sędziów przed prowadzeniem sprawy

Foto: Fotolia.com

Na całym świecie, co roku 23 maja, w rocznicę tragicznej śmierci wspominamy postać włoskiego sędziego Falconego, który zginął w zamachu na autostradzie Capaci na Sycylii. Sędzia Falcone opracował nowatorską metodę, która pozwoliła mu uderzyć w najczulsze punkty włoskiej mafii i ujawnić pranie brudnych pieniędzy. Sędzia Falcone doprowadził do największego w historii walki z mafią procesu, tzw. Maxiprocesso, przeciwko sycylijskiej cosa nostrze.

Sędziowie Falcone, Borsellino i inni włoscy sędziowie wykazali się wielką odwagą. Prowadzili najtrudniejsze śledztwa, nie bali się ujawnić powiązań włoskiej mafii z politykami. Żyli w sytuacji nieustannego zagrożenia życia, korzystali przez 24 godziny na dobę z ochrony. Wiedzieli, że wcześniej czy później zginą, i nauczyli się żyć z myślą, że mogą w każdej chwili zginąć. Sędzia Falcone nie bał się śmierci i mówił, że ten, kto się boi, umiera codziennie, a ten, kto się nie boi, umiera tylko raz.

Sędzio, odwagi!

Zawód sędziego wymaga oprócz dużej wiedzy przede wszystkim odwagi. Nierzadko wymaga także i najwyższych ofiar, heroizmu i poświęcenia. Częściej jednak zawód ten wymaga zwykłej odwagi cywilnej w rozsądzaniu trudnych spraw, tzw. hard cases. Kto boi się podejmować decyzje i nie chce brać na swoje barki ciężaru odpowiedzialności za podejmowane decyzje, nie powinien tego zawodu w ogóle wykonywać. Chodzi tu zarówno o wydawanie wyroków w najtrudniejszych sprawach dotyczących życia, śmierci, wolności czy zdrowia człowieka, ale i tych może mniej istotnych, a jednak kontrowersyjnych medialnie, społecznie czy politycznie.

Niestety, jednak bardzo często zamiast decyzji można obserwować różne strategie proceduralne sędziów, zmierzające do przeciągnięcia postępowania, a czasem i do uchylenia się od odpowiedzialności lub przerzucenia ciężaru decyzji na barki swoich kolegów.

Najczęściej wykorzystywanym środkiem do pozbycia się sprawy jest ucieczka w formalizm. Skrajnie rygorystyczna wykładnia przepisów dotyczących braków formalnych z pominięciem nierzadko ratio legis tych przepisów bywa nadużywana przez sądy tylko w tym celu, aby nie prowadzić trudnych spraw. W ten sposób sprawa jest kończona z przyczyn formalnych przez zwrot pozwu czy odrzucenie wniosku o sporządzenie uzasadnienia, czy środka zaskarżenia.

Dezerterzy w togach

Inną strategią jest przekazywanie spraw do innego sądu. W procedurze cywilnej konieczne były ustawowe obostrzenia, aby ukrócić proceder przerzucenia się sprawami między sądami z powodu niewłaściwości miejscowej. Znane przecież były przypadki, kiedy po kilku latach sądy przekazywały sprawę do innego sądu, stwierdzając po latach swej bezczynności, że nie są właściwe do ich rozstrzygania. Decyzje o przekazaniu kończyły się najczęściej bezskutecznie powiadomieniami właściwego wizytatora, ale nikt nigdy nie wyciągał z takiego postępowania sędziów żadnych konsekwencji.

Nie tak dawno, kilka dni temu, red. Tomasz Pietryga pisał, że sędzia dezerter, który nie chce sądzić sprawy kolizji premier Beaty Szydło, powinien odejść z zawodu. Rzecz w tym, że taki sędziów dezerterów jest bardzo wielu, a nie o każdej sprawie piszą media. Inną sprawą jest też jednak fakt, że przepis art. 18 k.p.c., który umożliwiałby przekazywanie spraw do sądu okręgowego, gdy w sądzie rejonowym powstanie zagadnienie prawne budzące poważne wątpliwości, jest regulacją martwą.

Unikanie odpowiedzialności

Na poziomie sądów odwoławczych doskonałym rozwiązaniem dla uniknięcia ostatecznej decyzji jest uchylenie wyroku i przekazanie spawy do ponownego rozpoznania. Szokujący może być fakt, że w reakcji na nadużycie tej instytucji przez sądy odwoławcze wprowadzono zażalenie do samego Sądu Najwyższego na tego typu orzeczenia. Sam jednak Sąd Najwyższy wielokrotnie odmawia prowadzenia dialogu z sądami niższego rzędu i pod byle pretekstem, najczęściej formalnym, odmawia odpowiedzi na kierowane do niego zagadnienia prawne. Analizując tego typu postępowanie, nie można oprzeć się wrażeniu, że często za takimi decyzjami procesowymi leży chęć uniknięcia odpowiedzialności moralnej i prawnej, podjęcia trudu rozsądzenia nierzadko precedensowych spraw. Tymczasem sądy odwoławcze, jako te składające się przecież z bardziej doświadczonych sędziów, nie powinny unikać odpowiedzialności i przerzucać jej na sądy niższego rzędu. Sędziowie nie powinni bać się orzekać nawet w sytuacji ogromnej presji społecznej, nacisku mediów, które już wydały wyrok, czy polityków próbujących wpłynąć na treść orzeczenia. Odwaga oznacza umiejętność głoszenia i obrony przez sędziego własnego poglądu, nawet jeśli pogląd ten odbiega od zdania większości. Sędzia nie może być ani tchórzem, ani dezerterem. Powinien być człowiekiem honoru, który nie boi się podejmować decyzji nawet w najtrudniejszych kwestiach.

Sędziowie powinni też pełnić swój urząd w dobrych i złych czasach. Wykorzystywanie nadążającej się okazji do przejścia w stan spoczynku w trudnych czasach jest przejawem konformizmu i nie może być traktowane inaczej aniżeli ucieczka od odpowiedzialności.

Autorka jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie i wykładowczynią Uczelni Łazarskiego.

Zawody prawnicze
Korneluk uchyla polecenie Święczkowskiego ws. owoców zatrutego drzewa
Zdrowie
Mec. Daniłowicz: Zły stan zdrowia myśliwych nie jest przyczyną wypadków na polowaniach
Nieruchomości
Odszkodowanie dla Agnes Trawny za ziemię na Mazurach. Będzie apelacja
Sądy i trybunały
Wymiana prezesów sądów na Śląsku i w Zagłębiu. Nie wszędzie Bodnar dostał zgodę
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego