Mało kto jest dziś zadowolony z sądów, a narzekanie na ich nieporadność należy już do dobrego tonu. Czy słusznie? Roztropność podpowiada, że można od kogoś oczekiwać dobrego wykonywania jego obowiązków tylko wówczas, kiedy zostaną zapewnione odpowiednie warunki i możliwości do działania. O sądach wiemy, że mają odnowione budynki, a w nich komputery, sędziowie mają asystentów, zatrudnia się referendarzy i sekretarzy, a ostatnio nawet asesorów. Czy to nie dość, aby sądy zaczęły wreszcie spełniać oczekiwania?
Frustracja i niezadowolenie
Czym jest niezadowolenie? To stan psychiczny, w jakim znajduje się oceniający, i na pewno nie jest pozytywny, z powodu niezaspokojenia jego oczekiwań. Wypada więc sprawdzić, o jakie oczekiwania chodzi, w jaki sposób mogły być zaspokojone i czy w ogóle można je było zaspokoić. Zaspokajanie oczekiwań jest podstawą funkcjonowania społeczeństwa i zasadą działania jednostki w tym społeczeństwie. Każdy ma jakieś oczekiwania wobec innych. W efekcie oddziałują one na siebie i znoszą się wzajemnie. Każda jednostka musi więc z części swoich oczekiwań zrezygnować, kiedy przekonuje się, że nie może liczyć na ich zaspokojenie. To wynik konfrontacji oczekiwań z rzeczywistością. Taka konfrontacja nieustannie dokonuje się każdego dnia i ma charakter rynkowy. Jednostka jako konsument dysponuje określoną ilością pieniędzy i szybko dowiaduje się, ile dóbr i usług może za nie otrzymać, a jeśli zażąda więcej, to spotka się z odmową. Jednostka jako pracownik bierze udział w podobnej grze na rynku pracy i również szybko dowiaduje się, na jakie warunki i płacę może liczyć w zamian za swoje umiejętności, wykształcenie i chęć do pracy. Jednostka, występując do sądu, nie doświadcza podobnej konfrontacji, ponieważ powołuje się na ogólne i bezwzględne prawo do sądu (art. 45 Konstytucji i art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka). W naszych realiach prowadzi to do błędnego przekonania, że sąd ma „załatwić" każdą sprawę, czyli jakoś pozytywnie odnieść się do żądania. Jest to jeden z przykładów, kiedy język tworzy rzeczywistość. W istocie żadne prawo, tak krajowe, jak unijne czy międzynarodowe – nie stanowi, że sąd ma przyznać rację temu, kto się do niego zwraca. Zatem prawidłowe merytorycznie nazewnictwo powinno być zgodne z rzeczywistymi obowiązkami sądu. Sąd nie ma sprawy „załatwić", tylko ją „osądzić" lub „prawomocnie zakończyć postępowanie". Wprowadzenie do języka codziennego i urzędowego terminu „załatwienie sprawy" eskaluje oczekiwania i zniekształca rzeczywistość. Tymczasem każde postępowanie sądowe jest polem konfrontacji oczekiwań z rzeczywistością, a także konkurencji z oczekiwaniami oponenta w danym postępowaniu lub procesie. Treść żądania musi więc zostać poparta sensownymi wnioskami i dowodami. Zwracający się do sądu musi mieć świadomość starań, bez których nie może liczyć na pozytywny werdykt sądu. Powinien wiedzieć, że ma oczekiwać od sądu werdyktu, ale nie pomocy. Gdyby sąd miał pomagać stronie, najpierw trzeba zapytać, której i dlaczego. Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi, a wszystkie prowadzą do zaprzeczenia obiektywizmu i niezawisłości sądu. Bo sąd z natury nikomu pomagać nie może i nie powinien. W żaden sposób nie przeczy to roli sądu jako obrońcy praw obywateli i ich interesów. Bowiem każdy, kto uważa, że jego prawa i interesy zostały niesłusznie naruszone – może wystąpić do sądu, aby uznał jego racje. Prawomocne orzeczenie sądowe pozwoli odzyskać poszkodowanym ich prawa, także poprzez przymusową egzekucję z udziałem organów państwowych.
Rolą jest obrona
Obronę w sądzie najczęściej kojarzymy z obowiązkami adwokatów i radców prawnych. Ich misją jest zapewnienie swojemu klientowi możliwie najlepszej sytuacji w danym postępowaniu. Pełnomocnik działa czysto subiektywnie i dla dobra swojego klienta. Pełnomocnik nie ma obowiązku być obiektywny, a choć kłamać wprawdzie nie powinien, to milczeć może nawet wtedy, kiedy wie, jak było naprawdę. Sprawna obrona może przyczynić się do uzyskania lepszego werdyktu niż „obiektywnie" by się to stronie „należało", a w sprawach karnych nawet uniknięcia kary za rzeczywiście popełnione przestępstwo. Obrona strony lub uczestnika postępowania przed sądem z reguły oddziałuje negatywnie na sytuację prawną i interesy jej przeciwnika. Strona nie ma obowiązku być obiektywna, a sąd wręcz przeciwnie. Dlatego sąd może tylko bronić prawa i dlatego obrona interesów osób lub podmiotów będzie dopiero skutkiem, a nie celem czynności sądowych. Oczywiście wnioski te należy odnosić najpierw do postępowania przed sądami cywilnymi, ponieważ w postępowaniach karnych oskarżyciel, występując z oskarżenia publicznego, broni interesu publicznego, którego nie da się utożsamiać z przeciwnikiem procesowym na podobieństwo spraw cywilnych.
Pierwszy skutek reguły obrony prawa przez sądy polega na tym, że pomoc, jakiej potrzebuje strona przed sądem, jest zawsze egoistyczna, konfrontacyjna i musi być wykonywana przez subiektywnie nastawionego pełnomocnika.
Drugi skutek reguły obrony prawa przez sądy polega na tym, że podstawą orzeczenia jest zawsze obiektywna podstawa prawna, a nie subiektywne argumenty wywiedzione z indywidualnych potrzeb lub oczekiwań danej jednostki.