Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans musi mieć świadomość, że nie można wymagać od rządu rzeczy niewykonalnych, chyba że wywrze także presję na „totalną" opozycję.

Rząd może opublikować wyroki TK, gdyż ta kwestia niepotrzebnie psuje krew. Może też tak uregulować procedurę, by zapewniając gwarancje procesowe przed TK dla zainteresowanych stron, nie blokować orzecznictwa Trybunału. To ustępstwo jest jednak z perspektywy rządu obarczone ryzykiem, że większość sędziów TK ze wskazania PO może blokować istotne dla PiS reformy (choć nie ma dowodów, by względy polityczne decydowały o ingerencji TK w ustawy).

Tak czy inaczej, przydałoby się większe zaufanie do Trybunału, a to można osiągnąć choćby przez wybór sędziów większością dwóch trzecich głosów Sejmu i taką samą większość wprowadzić w głosowaniach nad wyrokami w TK.

Gdyby takie gwarancje dało się ustanowić, problem nadmiaru sędziów – czyli sześciu na trzy miejsca – dałoby się łatwiej rozwiązać, gdyż przewaga rekomendowanych przez PO nie byłaby tak istotna. Pokusą dla PiS, by trwać przy swoim, może być jednak to, że z czasem to jego kandydaci odbiorą PO większość.

PiS jest więc w stanie ograniczyć konflikt i zaprowadzić większą równowagę w TK – i to bez łaski opozycji. Jej twarda retoryka skrywa świadomość, że nie jest ona rozgrywającym w sporze.