Nie ukrywam, że asumptem do napisania tego artykułu był felieton redaktora Tomasza Pietrygi „Kolizja Szydło: sędzia dezerter powinien odejść". Artykuł był bardzo krytyczny, potępiający w czambuł sędziego, który w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu wpadł na głupi pomysł podjęcia próby przekazania sprawy kolizji premier Szydło do sądu okręgowego z uwagi na jej zawiłość. Autor pisze w nim m.in.: „(...) Sędzia, który nie chce rozpatrywać sprawy wypadku premier Beaty Szydło, powinien zrezygnować z wykonywania zawodu. Argument, że sprawa jest szczególnie zawiła i dodatkowo dotyczy byłej premier, dlatego trzwweba ją przenieść do większego sądu, jest żenujący (...)".
Decyzja o wystąpieniu o przekazanie sprawy do sądu okręgowego jest niewątpliwie zła, i to z kilku powodów. Jest wadliwa w warstwie merytorycznej – nie sposób bowiem uznać, że sąd rejonowy nie poradziłby sobie nawet ze sprawą kilkudziesięciotomową, obejmującą przesłuchanie kilkuset świadków (z własnego doświadczenia wiem, że takie też się tam zdarzają sędziom karnym), a na pewno aż takich rozmiarów sprawa o wykroczenie (nawet ta konkretna) nie posiada. Budzi zastrzeżenia z punktu widzenia ekonomiki postępowania – bo niepotrzebnie przedłuża całe postępowanie. Jest zła także z punktu widzenia kreowania wizerunku sądów i samego sędziego – bo prowokuje oceny, że sąd po prostu bał się osądzić tę sprawę. Oceny, których wyrazem jest także rzeczona publikacja redaktora Pietrygi.
„Sędzia, który się boi orzekać, nie powinien być sędzią" – tę zasadę wpajano nam na każdym kroku edukacji prawniczej i sędziowskiej. Nie można przy wyrokowaniu bać się stron, przestępców, opinii środowiska czy środków masowego przekazu. Sędzia powinien być odporny na naciski i presję, opierać się tylko na własnym sumieniu i literaturze prawa.
I tak pracuje większość sędziów. Ale sędzia jest też człowiekiem, ma rodzinę, dzieci, kredyty i aspiracje zawodowe. Nawet jeżeli nie jest to jego celem (a bezspornie być nie powinno), każdą swoją decyzją procesową obiektywnie przybliża albo oddala możliwość ewentualnego awansu.
Rolą prawodawcy jest więc stworzyć taki system, w którym nie tylko najpierw wyłoni się właściwego kandydata na sędziego, ale też nie będzie się go w przyszłości wodziło na pokuszenie podejmowania decyzji koniunkturalnych czy uchylania się od wydawania decyzji kontrowersyjnych.