Wyjaśnienie kluczowego uczestnika sporu o Trybunał Konstytucyjny wyglądają, jakby wybielał swoją rolę, bo na co komu zamieszczone tam ostre oceny pod adresem PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, które nawet na jego przeciwnikach nie zrobią raczej wrażenia, gdyż to wszystko mówiono.
Wbrew zapowiedziom nie ma w książce żadnych sensacji, gdy chodzi o wojnę trybunalską, bo cóż to za sensacja, że prezes Rzepliński spotkał się z jakimś prawnikiem z otoczenia prezesa Kaczyńskiego, sondującego kompromis. Sensacyjności nie dodaje zupełnie od rzeczy opowieść prezesa TK o spotkaniu na Woronicza z emisariuszem i opisy średnio sprawnych tam wind. Na początku 2016 r. zresztą prezes Rzepliński udzielił „Rzeczpospolitej" wywiadu, w którym zaoferował istotny kompromis w sporze o obsadę TK, ale szybko tę ofertę skrytykowano zarówno po stronie PiS, jak i „obozu" Rzeplińskiego.
Owe starania Rzeplińskiego o kompromis, przypuszczam, że szczere, były jednak nieskuteczne, ale prezes TK i skupiona wokół niego większość sędziowska wybrana ze wskazania PO wciąż trwała w oporze, aż do 19 grudnia 2016 r., kiedy upłynęła jego kadencja. Na długo wcześniej było oczywiste, że wtedy nastąpi przejęcie władzy w TK przez większość z rekomendacji PiS. Prof. Rzepliński mówi teraz, że jak długo mógł,to zatrzymywał, z założenia, radykalny pochód PiS, choć ten władzę zdobył demokratycznie, a jego kluczowych reform, jak 500+ czy połączenia prokuratury z MS, Trybunał nie chciał blokować i nie mógł. Barykada Rzeplińskiego była zatem na zapas, tak samo jak ta pierwsza z sędziami na zakładkę.
Andrzej Rzepliński mówi w wywiadzie, że nie wiedział o skoku na Trybunał, zaproponowanym tuż po przegranej Bronisława Komorowskiego I turze wyborów na II kadencję. A polegał on na dodaniu do nowej ustawy o Trybunale przez posła PO Roberta Kropiwnickiego art. 137 pozwalającego na wybranie przez kontrolowany przez PO poprzedni Sejm dwóch sędziów na zapas. Prezes Rzepliński brał udział w tych pracach, więc co – jakaś pomroczność jasna?
Tego określenia prof. Rzepliński użył na końcu wywiadu pod adresem I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, oceniając jej, owszem niepoważne, tłumaczenia trzymania świeczki podczas manifestacji w obronie sądów. „Gdy się piastuje taką funkcję, to się ponosi taką odpowiedzialność, także przed sobą. I nie ma zmiłuj" – wytyka Rzepliński.