Pierwsze posiedzenie KRS zwołała jedyna uprawniona do tego osoba – I prezes SN. Jej decyzja zaskoczyła wielu liczących, że Małgorzata Gersdorf kwestionująca konstytucyjność nowej Rady tego nie zrobi. Czym innym jest kontestowanie legalności, a czym innym wykonanie ustawowego obowiązku – z czego prof. Gersdorf się wywiązała.

Przewodniczącym Rady został sędzia Leszek Mazur z Sądu Okręgowego w Częstochowie. On i jego kontrkandydatka, sędzia Teresa Kurcyusz-Furmanik z gliwickiego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego to – nie licząc prezesów Sądu Najwyższego i NSA – najwyżsi rangą sędziowie w Radzie. W jej składzie są też wprawdzie świeżo upieczeni prezesi sądów okręgowych (z nominacji ministra Ziobry), ale formalnie mają oni tytuł sędziego rejonowego i o nominację do okręgu muszą się dopiero postarać – zresztą także w KRS.

Piątkowe posiedzenie było szczególne także dlatego, że po długich miesiącach nieobecności zjawił się na nim minister sprawiedliwości, który tak jak prezesi SN i NSA członkiem Rady jest z urzędu. Ale w odróżnieniu od nich nie miał w zwyczaju przychodzić na posiedzenia, a znaczenie rady bagatelizował. Teraz, gdy większość mają w niej ludzie z poparciem ministra, znaczenie Rady w oczach ministra Ziobry z pewnością wzrośnie. Trudno też będzie nie wziąć odpowiedzialności za decyzje nowego gremium. A jak to jest być w butach sędziego Waldemara Żurka, który przez lata był „twarzą" Rady przekona się zapewne wkrótce sędzia Maciej Mitera.

Debiut w nowej roli uprzykrzył mu nowy wiceprzewodniczący KRS Wiesław Johann. Jego publicznie słyszalne słowa do sędziego Mitery, by „przetarł fotel po Żurku”, były co najmniej niesmaczne. Nie przystoją sędziemu Trybunału Konstytucyjnego, który w Radzie reprezentuje Prezydenta RP. Przykro się tego słuchało.

A zadań przed nią wiele. Najważniejsze to odblokowanie i usprawnienie procesu przedstawiania kandydatur do nominacji sędziowskich dla prezydenta. Temida potrzebuje sędziów. A wielu odchodzi w stan spoczynku, w tym z Sądu Najwyższego, gdzie do nowo tworzonych izb trzeba będzie powołać kilkudziesięciu sędziów. To żmudna i mało widowiskowa praca, której nowa Rada dopiero musi się nauczyć. Pytanie, czy będzie miała od kogo. Na pierwszym posiedzeniu problem był nawet z wyborem metody głosowania nad kandydaturami na przewodniczącego. Na koniec okazało się, że dwa głosy były nieważne. Jeśli z tego wróżyć, optymista powie: pierwsze koty za płoty. A pesymista: jeśli nie radzą sobie z głosowaniem, to może być tylko gorzej. Realista poczeka na efekty. Oby nie trzeba było w przyszłości poprawiać.