W środę Sąd Najwyższy zajął się sprawą zwolnień grupowych pracowników MSZ, jakie nastąpiły w połowie 2011 r. Cięcia w resorcie zostały przeprowadzone już po tym, gdy rząd Donalda Tuska przygotował specustawę o racjonalizacji zatrudnienia w administracji, przewidującej odchudzenie jej o 10 proc. Ustawa została jednak zablokowana przez ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zaskarżył ją do Trybunału Konstytucyjnego (poległa tam w połowie czerwca 2013 r.).
Resort spraw zagranicznych przeprowadził więc redukcję zatrudnienia, opierając się na ogólnych przepisach prawa pracy, szczególnie na ustawie o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (tzw. ustawie o zwolnieniach grupowych). W wyniku konsultacji z działającymi w resorcie związkami zawodowymi uzgodniono, że do zwolnienia zostaną wyznaczone m.in. osoby na długotrwałych urlopach bezpłatnych.
Na tej właśnie podstawie została wypowiedziana umowa zawarta z sędzią Muszyńskim. Przebywał on bowiem na urlopie bezpłatnym w MSZ od prawie sześciu lat. W tym czasie prowadził m.in. działalność naukową na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a także pełnił funkcję prezesa Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Dawał też wykłady na Uczelni Łazarskiego.
Sąd okręgowy, do którego trafiło odwołanie z żądaniem przywrócenia do pracy, uznał, że należy mu się 5 tys. zł odszkodowania za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę.
Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zajął się sprawą na skutek odwołania MSZ, zmienił ten wyrok. Uznał, że zwolnienie zostało przeprowadzone prawidłowo, i oddalił pozew profesora. W skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego dowodził on, że został zwolniony na podstawie kryterium niezwiązanego z charakterem stosunku pracy. Powód zwolnienia nie dotyczył bowiem jego kwalifikacji czy przydatności zawodowej, lecz jedynie faktu pozostawania na urlopie bezpłatnym.