Od kilku dni oficjalnie i nieoficjalnie politycy PiS sugerowali, że możliwe są korekty w ustawach sądowych, by umożliwić Brukseli wycofanie się z dalszego toku procedury z art. 7. Zmiany dają polityczny tlen Mateuszowi Morawieckiemu, który po trudnych 100 dniach bardzo potrzebuje realnego sukcesu w sferze międzynarodowej. Politycy PiS przekonywali, że zmiana premiera dokonała się ze względu konieczność poprawienia relacji Polski na arenie międzynarodowej. Biała księga, którą rząd zaprezentował Brukseli, nie mogła wystarczyć do zablokowania potencjalnego głosowania w ramach art. 7. – Sukcesem dyplomatycznym premiera Morawieckiego jest, że dzisiaj w Radzie do spraw Ogólnych nie ma większości, która by głosowała przeciwko Polsce – mówił w środę na antenie TVN 24 Konrad Szymański, wiceszef MSZ. Ale w dyplomacji nie można być niczego pewnym na 100 procent. Hipotetyczne przejście do kolejnego etapu procedury byłoby dla Morawieckiego katastrofą, odczytano by je jako całkowitą klęskę jego premierostwa. Na to Nowogrodzka – inwestując wcześniej dużo politycznego kapitału w skomplikowany i niezrozumiały wewnętrznie proces zmiany premiera – nie może sobie pozwolić. Pewność daje PiS tylko zawieszenie całej procedury i odwołanie głosowania. To można było osiągnąć tylko za pomocą realnych ustępstw w ustawach. Dlatego w czwartek PiS zaproponowało pierwsze modyfikacje. Z naszych informacji wynika, że wkrótce mogą pojawić się kolejne, dotyczące m.in. skargi nadzwyczajnej. A to był jeden z flagowych pomysłów prezydenta Andrzeja Dudy, lansowany przez niego w ubiegłym roku. Dlatego zmiany, które proponuje PiS, wpłyną na stabilność całego obozu rządzącego. Zwłaszcza na relacje między najważniejszymi ośrodkami władzy. Bo to jasne, że w dłuższej perspektywie mogą osłabić Zbigniewa Ziobrę. Nie muszą się też podobać ośrodkowi prezydenckiemu, jeśli z reform będą systematycznie odkrawane elementy, na których prezydentowi Dudzie bardzo zależało. Ale PiS nie ma wyjścia. Jak pokazały wydarzenia ostatnich tygodni, zmiany w sądownictwie wpływają nie tylko na wizerunek Polski w Europie czy też procesy polityczne w Brukseli, ale i na decyzje sądów w krajach Unii. To zaś później mogłoby zaszkodzić realizacji planu Morawieckiego oraz przyciąganiu do Polski inwestycji. A PiS na tym bardzo zależy. Nie oznacza to oczywiście, że plan, którego szczegóły są teraz finalizowane, się powiedzie. Jak wynika z naszych informacji, w ciągu kilku dni Nowogrodzka ma podjąć ostateczne decyzje. Wiele będzie zależało od tego, jak Komisja Europejska przyjmie wysyłane jej sygnały. PiS po 15 kwietnia ma rozpocząć ofensywę „w terenie". Wtedy też poznamy kandydatów do władz w największych miastach. Start kampanii samorządowej w warunkach zakończenia sporu z Komisją byłby dobrym początkiem na drodze do politycznego odbicia. Bo politycy partii rządzącej dobrze zdają sobie sprawę, że takie odbicie jest teraz im bardzo potrzebne.