Jak lew bronię wizerunku polskich sędziów, mając głębokie przekonanie, że nagonka mediów i polityków jest nieuzasadniona. I oto natykam się na „opinię" Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, opracowaną przez członków zespołu ds. karnych, a następnie przyjętą przez zarząd stowarzyszenia i wysłaną do marszałka Sejmu. Nosi nazwę „Opinia Iustitii w sprawie projektu zmian prawa karnego". Dotąd dobrze, ale czytam dalej. „Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia opracowało opinię dotyczącą projektu ustawy zmieniającej procedurę karną, powszechnie określanego w prasie jako odwołanie reformy z lipca 2015 r. Prace nad tym projektem toczą się obecnie w Sejmie (druk nr 218)". Sięgam do druku nr 218 i czytam „(...) Projekt dotyczy przywrócenia stosowania dozoru stacjonarnego jako formy wykonywania kary pozbawienia wolności". I teraz już nie rozumiem, bo dla mnie reforma z lipca 2015 r. nie jest w żadnym stopniu utożsamiana z formą wykonywania kary pozbawiania wolności, tylko z kontradyktoryjnością procesu. Iustitia nie wie, o czym pisze i z czym występuje do marszałka Sejmu? A to dopiero początek!
Szkoda znaczków
We wstępie jest napisane: „Na wstępie pozwalamy sobie zauważyć, że kardynalne zmiany w procedurze karnej, wprowadzone z dniem 1 lipca 2015 r., nie zostały jeszcze dostatecznie przetestowane w ramach sądowego stosowania prawa. (...) Z teoretycznego punktu widzenia Stowarzyszenie popiera ideę kontradyktoryjności procesu karnego, natomiast praktyczne aspekty tej formuły nie mogą być aktualnie rzetelne ocenione, bowiem zbyt mało postępowań w tym trybie zostało przeprowadzonych przez wszystkie instancje". Co to ma wspólnego z przywróceniem stosowania dozoru stacjonarnego jako formy wykonywania kary pozbawienia wolności? Może tylko data, bo od 1 lipca 2015 r. obowiązywać zaczęła też ustawa, która m.in. przeniosła uprawnienia do stosowania systemu dozoru elektronicznego z sądów penitencjarnych na sądy orzekające w sprawie.
Czytam dalej. „Proces stanowienia prawa winien zaczynać się od analizy efektywności obecnych rozwiązań prawnych i usunięcia ich mankamentów, a nie polegać na wstrząsaniu wymiaru sprawiedliwości kolejnymi »przewrotami« procesualnymi (Boże, czy nie można powiedzieć bardziej po polsku: »dotyczącymi procesu«), burząc zasadę stabilności prawa, wyjątkowo potrzebną praktykom jego stosowania. Proponowane zmiany – w zakresie rozwiązań dotyczących modelu procesu karnego – wynikają zaś nie z takiej analizy, a są wynikiem motywacji politycznej".
No to oczy mi stanęły w słup, bo to stwierdzenie nie ma nic wspólnego z dozorem stacjonarnym, o którym są wzmianki w druku nr 218. Wygląda na to, że albo ze względu na szybkość przygotowywania opinii argumenty mające uzasadniać proces kontradyktoryjny znalazły się we wstępie do zupełnie innej materii, albo każda zmiana prawa z założenia jest „wynikiem motywacji politycznej".
I dalej: „(...) Dostrzegając tę motywację, Stowarzyszenie nie odnosi się zatem do proponowanego modelu procesu, uznając ewentualne składanie propozycji z góry za bezskuteczne. Poprzestajemy więc na odniesieniu się do konkretnych instytucji i przepisów. W tym zakresie część proponowanych rozwiązań jest słuszna i Stowarzyszenie optuje za ich wprowadzeniem". Więc minister sprawiedliwości może nie wysyłać w przyszłości zmian dotyczących „modelu procesu" do Stowarzyszenia, bo go Iustitia nie będzie opiniowała. Podatnicy zaoszczędzą na znaczkach pocztowych na wysłanie projektu i trochę lasów nie pójdzie na makulaturę.